"Warszawa rozwija się fantastycznie" - pisze w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" Katarzyna Kolęda-Zaleska. Dlatego uważa pomysł przeprowadzenia referendum w sprawie jej odwołania za hucpę.
W Warszawie kiepsko się jeździ przez rozkopane ulice, budowę metra, problemy z tunelem. Codziennie rano i wieczorem szlag człowieka trafia. Wściekłość trzeba na kimś wyładować. Na kim? Oczywiście na prezydencie miasta. Ale czy to trochę nie absurdalne, że krytykujemy władze za to, że coś robią. Można sobie wyobrazić, jak by wyglądało miasto, gdyby nie remonty i nowe ulice, objazdy, estakady. Dla uczciwości trzeba przyznać, że są. Dojazd na lotnisko przestał być koszmarem. Doceniam też poziom nowych inwestycji, rozrastające się miasteczka biznesowe powstałe za unijne dotacje. Miasto rozwija się fantastycznie
- pisze dziennikarka, zgrabnie omijając fakt, że wszystko, co władza "robi" i "rozwija", robi z wielkimi opóźnieniami i w sposób, który paraliżuje miasto. Jednak i Kolęda-Zaleska nie jest całkiem zadowolona z rządów pani prezydent, bo potem wymienia szereg dowodów na to, że jej dwie kadencje to jednak pasmo porażek
Do prezydent miasta nie mam pretensji za te rozkopane ulice. Mam za brak wizji tego, czym to miasto ma być. Mam za brak pomnika Lecha Kaczyńskiego i małostkowe spory o to, gdzie mógłby stanąć. Mam za lekceważenie i niedocenianie kultury, za nieumiejętność rozmowy z mieszkańcami. Plac Defilad straszy, a miał być wizytówką miasta. Dziwi brak determinacji we wspieraniu Muzeum Sztuki Nowoczesnej. (...) Pani prezydent sprawia wrażenie, jakby ona i jej urzędnicy mieli monopol na rację i każda próba dyskusji o ich planach to zamach na ich mądrość. A rządzenie lokalną społecznością powinno się odbywać w dialogu. (...) Władza, zwłaszcza władza lokalna, musi być blisko ludzi. W Warszawie nie jest i to jest główny powód kłopotów Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Mimo to, Kolęda-Zaleska potępia organizatorów akcji referendum