W dwukolumnowej rozmowie prawie połowę wypowiedzi poseł Girzyński poświęca idei budowy na placu Saskim na stulecie niepodległości jakiegoś „Muzeum historii Polski” .
Pan poseł argumentuje w taki sposób, jakby w ogóle nie istniało Muzeum Historii Polski w Warszawie, które posiada swój program wystawienniczy. Jak gdyby nie odbyła się już w mediach dyskusja na temat lokalizacji na placu Saskim, z której wynikło, że nie da się tam umieścić obiektu o kubaturze niezbędnej dla „fantastycznego” Muzeum Historii Polski. Jak gdyby projekt architektoniczny Muzeum Bohdana Paczowskiego nie został już wyłoniony w największym i najbardziej prestiżowym konkursie architektonicznym zrealizowanym po 1989 r. Jak gdyby zamysł oddania do użytku właśnie w 2018 r. nie został już dawno ogłoszony przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego. Jak gdyby nie wiedzieli, że Muzeum, chociaż nie posiada jeszcze stałej siedziby, odnosi ogromne sukcesy, jak rekordowa frekwencyjnie wystawa „Dwudziestolecie. Oblicza nowoczesności” nagrodzona Sybillą za najlepszą wystawę historyczną 2012 „Pod wspólnym niebem”, program „Jan Karski – niedokończona misja” czy grantowy program „Patriotyzm jutra”. Jak gdyby Muzeum nie toczyło od lat trudnej batalii o fundusze na budowę, w której było dotąd wspierane przez posłów opozycji. Jak gdyby losy tego muzeum nie były przedmiotem publicznej debaty, również na łamach „Rzeczpospolitej”.
A co najciekawsze w tym wszystkim, Muzeum, które istnieje, a nie to, które proponuje poseł Girzyński, zostało współtworzone przez klubowego kolegę posła. Zostało założone przez ministra Kazimierza Michała Ujazdowskiego, było współtworzone przez śp. ministra Tomasza Mertę, a jego budowa była elementem m.in. rządów, w tym premiera Jarosława Kaczyńskiego w 2006 r.
Myślę, że czytelnikom „Rzeczpospolitej” ta wiedza jednak się należy.
—Robert Kostro, dyrektor Muzeum Historii Polski w Warszawie