Reklama

Awangarda dziennikarstwa, czyli reality show i światowa polityka

Ambitny dziennikarz CNN w wywiadzie z Obamą próbuje stworzyć idealny telewizyjny moment ukazujący ducha naszych czasów.

Publikacja: 12.09.2013 13:06

Awangarda dziennikarstwa, czyli reality show i światowa polityka

Foto: AFP

Lubimy narzekać na TVN24 (i zresztą słusznie), ale dobrze czasem spojrzeć za ocean i zobaczyć, że telewizja informacyjna mogłaby być znacznie (no, może nie znacznie, ale przynajmniej trochę) gorsza. Amerykański prekursor telewizji informacyjnych - CNN - stale dostarcza nam na to dowodów. Dwa tygodnie temu pokazywaliśmy, jak jego strona internetowa uznała  "nieprzyzwoity taniec" Hanny Montany na gali MTV za wydarzenie dnia. Tym razem jest jeszcze śmieszniej - i smutniej zarazem.

Była środa, 11 września. Wśród wątpliwości co do pokojowego rozwiązania w Syrii, przy nadchodzącym głosowaniu w Kongresie dotyczącym autoryzacji ewentualnej interwencji zbrojnej, wciąż ważą się losy wojny, Bliskiego Wschodu, a może nawet świata. Prezydent USA Barack Obama udziela tego dnia wywiadów 1 na 1 każdej z największych stacji telewizyjnych. Sytuacja jest więc poważna i napięta, każde słowo jest ważne i może mieć ogromne znaczenie dla losów milionów ludzi. Wydawałoby się, że zbędna jest tu dodatkowa dramaturgia...

Wtedy do akcji wkroczył jednak amerykański Jarosław Kuźniar, dziennikarz CNN o efektownym i piorunującym imieniu Wolf Blitzer. Blitzer najwyraźniej postanowił, że formuła wywiadu 1 na 1 z prezydentem największego mocarstwa na świecie jest zbyt mało dramatyczna, postanowił więc dodać do niej coś, co jeszcze podkręci słupki oglądalności.

Panie prezydencie, jest pan w tym momencie oglądany na antenie CNN i CNN International na całym świecie, w tym w Damaszku

- zaczął Blitzer, budując napięcie i wypatrując, czy ta szokująca wiadomość zrobiła wrażenie na prezydencie (nie zrobiła).  Po czym - zachowując całkowitą powagę - wypalił:

Reklama
Reklama

Chciałbym teraz, jeśli pan prezydent się zgodzi, aby spojrzał pan prosto w kamerę i zwrócił się bezpośrednio do prezydenta Baszara al-Asada i powiedział mu wprost, co konkretnie musi zrobić, by nie dopuścić do uderzenia zbrojnego w jego reżim.

BUM! Cóż to byłby za moment: reality show i wielka polityka międzynarodowa złączyłyby się w jedną, piękną oglądalną całość, powtarzaną miliony razy w innych kanałach. Obama odwraca się od swojego rozmówcy patrzy prosto w obiektyw i cedzi: Baszar, słuchaj, bo nie będę się powtarzał. Oddawaj broń chemiczną. Idziemy po ciebie. Ech, to by była scena.

Całą zabawę zepsuł jednak sam prezydent Obama, najwyraźniej mający mimo wszystko wystarczająco wiele rozumu, by nie robić z siebie większego pośmiewiska niż był dotychczas.

Odpowiedział więc tylko z lekkim politowaniem:

Nie potrzebuję mówić do kamery, podejrzewam, że on [Asad] ma ludzi, którzy to oglądają.

I po tych słowach aż słychać było bezgłośny jęk zawodu dziennikarza...

Publicystyka
Jan Zielonka: Lottokracja na ratunek demokracji
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Pożar w PiS. Czy partia bezpowrotnie straciła część wyborców na rzecz obu Konfederacji?
Publicystyka
Grzegorz Rzeczkowski: Odpowiedź na wywiad z Jackiem Gawryszewskim
Publicystyka
Jakub Sewerynik: Komu przeszkadzała Chanuka w Pałacu Prezydenckim?
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Czy dla europejskiej prawicy MEGA to dar niebios?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama