Rz: Premier proponuje nowy „Okrągły Stół" na ćwierćwiecze odzyskania niepodległości. Chciałby dyskutować z opozycją o najważniejszych sprawach dotyczących głównie polityki zagranicznej. Ma się z taką propozycją zwrócić do Pana. Czy to ma sens?
Bronisław Komorowski, prezydent RP: Doceniam intencje, które stoją za tą propozycją, ale trudno nie zauważyć, że realność tej inicjatywy przekreśliły szybkie, negatywne reakcje liczących się partii opozycyjnych.
Okrągły Stół jest wydarzeniem historycznym, gdyż w PRL nie było mechanizmów konsultacji i porozumiewania się różnych zwaśnionych stron. I na tym polegała waga Okrągłego Stołu, że zasiedli przy nim jednocześnie członkowie partii komunistycznej, podzielonej „Solidarności" i Kościoła. To było nadzwyczajne rozwiązanie, właściwe państwu niedemokratycznemu. A dziś mamy demokratyczny ustrój, który jest wydolny, a więc ma mechanizmy, które służą porozumiewaniu się rozmaitych środowisk. Mamy przede wszystkim pochodzący z wyborów parlament, ale jest także prezydencka Rada Bezpieczeństwa Narodowego, której staram się konsekwentnie używać, kierując zaproszenia także do przedstawicieli opozycji.
Rok kończy się partyjnymi zjazdami i konwencjami. Każdy lider przedstawia program, w którym obiecuje zaniechanie reform, albo wręcz wycofanie się z niektórych zmian przyjętych w ciągu ostatnich 20 lat. Leszek Miller obiecał powrót do 49 województw, PiS i SLD dopominają się rozpędzenia NFZ i finansowania służby zdrowia z budżetu, do tego PO i PSL przesłały na Pańskie biurko ustawę drastycznie ograniczającą OFE.
Patrzę na to z głębokim zaniepokojeniem. Moja droga polityczna wiodła przez pracę w rządach, które były zaangażowane na rzecz modernizacji państwa. A modernizacja oznaczała trudne, ale potrzebne Polsce reformy. I dzisiaj z przykrością patrzę na to, że słabnie „partia reform", ponadpartyjna grupa polityków we wszystkich ugrupowaniach, którzy rozumieli potrzebę zmian w państwie i w chwilach decydujących potrafili nie tylko porozumiewać się ze sobą, ale zapewnić od czasu do czasu cichą zgodę lub przyzwolenie na reformy.