Jak wiemy stereotypy to paskudna rzecz. Rozleniwiają intelektualnie, przyzwyczajają do schematycznego myślenia. Dlatego jednym z zadań odpowiedzialnych mediów powinno być ukazywanie zjawisk i wydarzeń w sposób pełny (a więc niestereotypowy) i odzwyczajanie odbiorców od myślenia w zwyczajowo przyjęty sposób. Jednym z czołowych zwalczaczy stereotypów jest "Gazeta Wyborcza", choć pech (bo cóż innego?) sprawił, że walka ta skupia się tylko na niektórych stereotypach, podczas gdy innych, bardziej wygodnych dla swych czytelników, Gazeta nie tylko nie zwalcza, a nawet je umacnia - np. te dotyczące księży, "prawicy" i szeroko pojętego "ciemnogrodu". Tym bardziej trzeba docenić fakt, że "GW" udało się podjąć walkę z jednym z powszechniejszych stereotypów: tym o chciwych księżach, którzy z wizytą duszpasterską przychodzą tylko po kopertę lub ewentualnie potępić grzesznych wiernych. No, prawie się to udało. A jak wiemy z jednej z reklam, "prawie" robi wielką różnicę.
W gdańskim wydaniu pojawił się artykuł z opowieściami mieszkańców Trójmiasta o swoich doświadczeniach z wizyt "po kolędzie". I kiedy przygotowany na najgorsze (lub najlepsze, zależnie od perspektywy) czytelnik przystępuje do lektury, oczekując skandalizujących historyjek o wybrykach kleru, spotyka go zaskoczenie. Zamiast oburzenia mamy kilka pozytywnych w większości opowieści. Jak np. wyznanie Małgorzaty:
Traktuję księdza jak znajomego, któremu różne rzeczy mogę wytłumaczyć. Żałuję, że te rozmowy są takie krótkie, chciałabym, żeby ksiądz został u nas posiedział trochę dłużej, herbatę wypił. Syn też się z kolędy cieszy, jest ministrantem. Kiedyś zostawiłam w kopercie na stole 10 zł. Ksiądz powiedział, że nie weźmie ode mnie pieniędzy.
Albo Katarzyny:
Lubiłam jednak te wizyty - to były rozmowy na luzie, przeważnie odwiedzali nas młodzi księża. Z czasów dzieciństwa pamiętam kopertę z ofiarą opartą o krzyż z Jezuskiem. Ksiądz sięgał po nią bez słowa. Gdy byłam już dorosła, wydawało mi się to niestosowne, wręcz bluźniercze. Wtedy przestałam zostawiać ofiarę, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby ksiądz się o nią upomniał.