Wyborcza (prawie) przełamuje antyklerykalne stereotypy

Wizyty duszpasterskie są ważne dla parafian, a księża nie upominają się o pieniądze - pisze "Gazeta"

Publikacja: 03.01.2014 13:29

Wyborcza (prawie) przełamuje antyklerykalne stereotypy

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Jak wiemy stereotypy to paskudna rzecz. Rozleniwiają intelektualnie, przyzwyczajają do schematycznego myślenia. Dlatego jednym z zadań odpowiedzialnych mediów powinno być ukazywanie zjawisk i wydarzeń w sposób pełny (a więc niestereotypowy) i odzwyczajanie odbiorców od myślenia w zwyczajowo przyjęty sposób. Jednym z czołowych zwalczaczy stereotypów jest "Gazeta Wyborcza", choć pech (bo cóż innego?) sprawił, że walka ta skupia się tylko na niektórych stereotypach, podczas gdy innych, bardziej wygodnych dla swych czytelników, Gazeta nie tylko nie zwalcza, a nawet je umacnia -  np. te dotyczące księży, "prawicy" i szeroko pojętego "ciemnogrodu". Tym bardziej trzeba docenić fakt, że "GW" udało się podjąć walkę z jednym z powszechniejszych stereotypów: tym o chciwych księżach, którzy z wizytą duszpasterską przychodzą tylko po kopertę lub ewentualnie potępić grzesznych wiernych.  No, prawie się to udało. A jak wiemy z jednej z reklam, "prawie" robi wielką różnicę.

W gdańskim wydaniu pojawił się artykuł z opowieściami mieszkańców Trójmiasta o swoich doświadczeniach z wizyt "po kolędzie". I kiedy przygotowany na najgorsze (lub najlepsze, zależnie od perspektywy) czytelnik przystępuje do lektury, oczekując skandalizujących historyjek o wybrykach kleru, spotyka go zaskoczenie. Zamiast oburzenia mamy kilka pozytywnych w większości opowieści. Jak np. wyznanie Małgorzaty:

Traktuję księdza jak znajomego, któremu różne rzeczy mogę wytłumaczyć. Żałuję, że te rozmowy są takie krótkie, chciałabym, żeby ksiądz został u nas posiedział trochę dłużej, herbatę wypił. Syn też się z kolędy cieszy, jest ministrantem. Kiedyś zostawiłam w kopercie na stole 10 zł. Ksiądz powiedział, że nie weźmie ode mnie pieniędzy.

Albo Katarzyny:

Lubiłam jednak te wizyty - to były rozmowy na luzie, przeważnie odwiedzali nas młodzi księża. Z czasów dzieciństwa pamiętam kopertę z ofiarą opartą o krzyż z Jezuskiem. Ksiądz sięgał po nią bez słowa. Gdy byłam już dorosła, wydawało mi się to niestosowne, wręcz bluźniercze. Wtedy przestałam zostawiać ofiarę, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby ksiądz się o nią upomniał.

A nawet niewierzącej Magdaleny:

Jestem niewierząca i nie przyjmuję kolędy, od kiedy mieszkam sama. W domu u rodziców oczywiście zawsze odwiedzał nas ksiądz w okresie Bożego Narodzenia. Przyszedł, usiadł, zjadł i brał kopertę. Ta koperta stała się dla mnie symbolem kolędy, jakby była istotą całego tego wydarzenia.

W tym roku przeżyłam jednak coś zaskakującego. Przed świętami do moich drzwi zapukał ksiądz i zaproponował opłatek. Powiedziałam, że nie mam pieniędzy, bo w portfelu tego dnia miałam tylko 5 zł na śniadanie dla dzieciaka. Ksiądz nie tylko dał mi opłatek, ale również zapytał, czy nie potrzebuję pomocy finansowej

W całym tekście, spośród siedmiu opowieści, cztery relacje są jednoznacznie pozytywne, pozostałe zaś albo opowiadają tak o pozytywnych jak i negatywnych aspektach wizyt duszpasterskich. Co więcej, żadna z cytowanych w artykule osób nie powiedziała ani słowa o tym, że któryś z odwiedzających ich księży domagał się "koperty", lub narzekał na jej zawartość, a niektórzy wręcz odmawiali jej przyjęcia.

Dlaczego więc tylko "prawie" udało się "Gazecie" to przełamywanie stereotypów?  Gdzie leży szkopuł?

Otóż, jak wiemy, ciężko pozbyć się starych nawyków, więc zapewne z tej przyczyny (bo przecież nie z deficytu dobrej woli) nagłówek tekstu brzmi na stronie głównej portalu wyborcza.pl brzmi:

Lead natomiast jest jeszcze bardziej reprezentatywny:

"Ksiądz wypija herbatę, zjada kawałek ciasta i trzyma się bezpiecznych tematów. Od lat czekam na głębszą rozmowę o sprawach duchowych" - mieszkańcy Trójmiasta opowiadają o tym, jak wygląda kolęda w ich domu.

Jako komentarz niech posłuży refren pewnej piosenki:

Jak wiemy stereotypy to paskudna rzecz. Rozleniwiają intelektualnie, przyzwyczajają do schematycznego myślenia. Dlatego jednym z zadań odpowiedzialnych mediów powinno być ukazywanie zjawisk i wydarzeń w sposób pełny (a więc niestereotypowy) i odzwyczajanie odbiorców od myślenia w zwyczajowo przyjęty sposób. Jednym z czołowych zwalczaczy stereotypów jest "Gazeta Wyborcza", choć pech (bo cóż innego?) sprawił, że walka ta skupia się tylko na niektórych stereotypach, podczas gdy innych, bardziej wygodnych dla swych czytelników, Gazeta nie tylko nie zwalcza, a nawet je umacnia -  np. te dotyczące księży, "prawicy" i szeroko pojętego "ciemnogrodu". Tym bardziej trzeba docenić fakt, że "GW" udało się podjąć walkę z jednym z powszechniejszych stereotypów: tym o chciwych księżach, którzy z wizytą duszpasterską przychodzą tylko po kopertę lub ewentualnie potępić grzesznych wiernych.  No, prawie się to udało. A jak wiemy z jednej z reklam, "prawie" robi wielką różnicę.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości