Autokreacja kryzysu pani wicepremier

Elżbieta Bieńkowska wpędziła się w kłopoty. Skwitowanie w roku wyborczym problemów pasażerów PKP wypowiedzią rodem z „Misia" to katastrofa.

Publikacja: 21.01.2014 19:16

Eliza Olczyk

Eliza Olczyk

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Gdy wicepremier Bieńkowska pod koniec listopada 2013 roku obejmowała połączone ministerstwa Rozwoju Regionalnego i Transportu (po Sławomirze Nowaku, który odszedł z rządu z powodu zarzutów prokuratorskich) zdawała sobie sprawę, że – jak mówiła – „zawieje, zamiecie, zamarznięty kibel w pociągu, to będą teraz nasze sprawy". Jednak w skrytości ducha chyba nie wierzyła, że ktokolwiek będzie chciał ją rozliczać za problemy na kolei, skoro ma na głowie tak poważne sprawy, jak wydawanie setek milionów złotych unijnych dotacji. Świadczy o tym jej nonszalancka odpowiedź na pytanie dziennikarza, co powie pasażerom, którzy na wiele godzin utknęli w poniedziałek w pociągach. „Sorry, ale taki mamy klimat" jest odpowiedzią prawdziwą, logiczną i narzucającą się, ale opinia publiczna tego typu konstatacji nie wybacza nigdy. Według specjalisty od politycznego PR Wojciecha Jabłońskiego z UW, to, co zrobiła Bieńkowska, nazywa się fachowo autokreacją kryzysu. Potocznie można powiedzieć, że wicepremier wykrakała swoje kłopoty. – Miała ocieplać wizerunek rządu, tymczasem powiedziała jedno głupie zdanie, od którego nigdy się nie uwolni i które będzie oddziaływało na całą PO – mówi Jabłoński.

Taką historię ma na swoim koncie Włodzimierz Cimoszewicz, który jako premier latem 1997 roku spotykał się z rolnikami dotkniętymi przez wielką powódź i wypowiedział oczywistą konstatację: „trzeba się było ubezpieczyć". W kolejnym zdaniu Cimoszewicz co prawda dodał, że państwo oczywiście pomoże wszystkim powodzianom, ale tego media już nie pokazały. Stwierdzenie: „trzeba się było ubezpieczyć" poszło w świat i kosztowało SLD kilka punktów procentowych w jesiennych wyborach do parlamentu.

Wczoraj premier Donald Tusk najwyraźniej świadomy powagi sytuacji osobiście usiłował zatrzeć złe wrażenie po wypowiedzi swojej superminister. Przepraszał wszystkich, którzy poczuli się urażeni jej słowami. A sama Bieńkowska oburzała się, że pasażerowie, którzy na wiele godzin utknęli w pociągach, nie mieli informacji, co się wydarzyło, i nie dostali ciepłych napojów. – Dla nas w ministerstwie pasażer i klient jest najważniejszy – mówiła Bieńkowska.

Jabłoński uważa jednak, że te zabiegi nie na wiele się to zdadzą. – Ta historia wydarzyła się w najgorszym momencie dla PO, czyli w sytuacji, gdy ta partia zaczęła przełamywać spadkową tendencję w sondażach, bo po tej wypowiedzi można się spodziewać ponownej jazdy w dół – przewiduje politolog. I przypomina, że gdy PiS po raz pierwszy przegoniło PO, to jedno zdanie Jarosława Kaczyńskiego o katastrofie w Smoleńsku „na 90 proc. to był zamach" na pół roku odwróciło tę tendencję.

"Su­per­pre­mier" za­li­czy­ła "su­per­w­to­pę"

Gdy wicepremier Bieńkowska pod koniec listopada 2013 roku obejmowała połączone ministerstwa Rozwoju Regionalnego i Transportu (po Sławomirze Nowaku, który odszedł z rządu z powodu zarzutów prokuratorskich) zdawała sobie sprawę, że – jak mówiła – „zawieje, zamiecie, zamarznięty kibel w pociągu, to będą teraz nasze sprawy". Jednak w skrytości ducha chyba nie wierzyła, że ktokolwiek będzie chciał ją rozliczać za problemy na kolei, skoro ma na głowie tak poważne sprawy, jak wydawanie setek milionów złotych unijnych dotacji. Świadczy o tym jej nonszalancka odpowiedź na pytanie dziennikarza, co powie pasażerom, którzy na wiele godzin utknęli w poniedziałek w pociągach. „Sorry, ale taki mamy klimat" jest odpowiedzią prawdziwą, logiczną i narzucającą się, ale opinia publiczna tego typu konstatacji nie wybacza nigdy. Według specjalisty od politycznego PR Wojciecha Jabłońskiego z UW, to, co zrobiła Bieńkowska, nazywa się fachowo autokreacją kryzysu. Potocznie można powiedzieć, że wicepremier wykrakała swoje kłopoty. – Miała ocieplać wizerunek rządu, tymczasem powiedziała jedno głupie zdanie, od którego nigdy się nie uwolni i które będzie oddziaływało na całą PO – mówi Jabłoński.

Publicystyka
Stanisław Obirek: Podkarpacie jest dla Rafała Trzaskowskiego do wzięcia
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Marsze przedwyborcze. Czy kiedyś te mury runą, runą, runą?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dziwne zachowanie Nawrockiego podczas debaty, Trzaskowski wrócił do formy
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: W książce „Rafał” Trzaskowski stawia zaskakujące tezy w kwestiach międzynarodowych
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Mentzen nie poprze Nawrockiego