Cztery stolice w poszukiwaniu regionalnej solidarności

Reakcja na kryzys na Wschodzie pokazała granice wspólnych interesów państw Europy Środkowej wyraźniej, niż przyznają to politycy forsujący wizję wyszehradzkiej wspólnoty.

Publikacja: 30.06.2014 02:00

Cztery stolice w poszukiwaniu regionalnej solidarności

Foto: AFP

Grupa Wyszehradzka przy uroczystych okazjach jest chwalona jako cenna inicjatywa regionalna, partner globalnych potęg i forum demonstrowania jedności Europy Środkowej. Nie inaczej było w zeszłym tygodniu, gdy szefowie rządów czwórki spotkali się w Budapeszcie, by zakończyć przewodnictwo Węgier i przekazać pałeczkę Słowacji. Tyle że deklaracje rozchodzą się z prozą życia. Widać to wyraźnie w okresie ostrych zawirowań na Wschodzie, które rykoszetem uderzyły też w nasz region.

Donald Tusk mówił o „bezcennym" poparciu dla forsowanego przez niego projektu unii energetycznej ze strony regionalnych partnerów. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że to poparcie raczej formalne. Jak inaczej odebrać odcięcie się premiera Czech Bohuslava Sobotki od pomysłu ujednolicania cen zakupu surowców energetycznych, zanim w ogóle rozpoczęła się dyskusja nad tym zagadnieniem? Jak traktować deklaracje solidarności, gdy Węgry i Słowacja – związane importem ropy i gazu – biorą na siebie kolejne zobowiązania uzależniające je od Rosji?

Oczywiście nasi partnerzy twierdzą, że to umowy czysto handlowe i nie mają nic wspólnego z polityką. Czyżby? Wystarczy prześledzić bardzo stonowane reakcje Budapesztu na rozwój wypadków na Ukrainie, by nabrać przekonania, że odsetki od wielkich kredytów branych od mocarstw spłaca się nie tylko w pieniądzach.

Jeszcze wyraźniej widać to w przypadku Słowacji, której premier uchodzi wręcz za najbardziej prorosyjskiego przywódcę państwa w całej Unii Europejskiej. Z ust Roberta Fica nie padło słowo poważnej krytyki pod adresem Moskwy w kontekście Ukrainy (trudno za takie uznać ogólnikowe wspólne deklaracje poparcia dla Kijowa). Nawet rewersy gazowe ze Słowacji na Ukrainę otwarto bardziej pod wpływem unijnych nacisków niż z powodu odczuwanego w Bratysławie poczucia solidarności z Kijowem.

Pod rocznym przewodnictwem Słowacji w Grupie Wyszehradzkiej skoku jakościowego we wzajemnych relacjach trudno będzie się spodziewać. Wprawdzie podczas bratysławskiej konferencji Global Security Forum przyjęto projekt utworzenia wspólnej wyszehradzkiej grupy bojowej, ale rzecz nie w działaniach na pokaz. Przy widocznej rozbieżności poglądów i interesów łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której grupa ta lepiej niż do wspólnych misji nadawać się będzie do defilad w tle spotkań prezydentów.

Współpraca regionalna jest potrzebna, jednak bez prawdziwej wspólnoty strategicznej trudno będzie osiągnąć więcej niż lokalne umowy (jak np. ta o ruchu lotniczym) czy projekty infrastrukturalne. Nawet w tej dziedzinie można by zrobić więcej, bo np. pełnych ciągów komunikacyjnych w kierunku północ–południe, o których mowa od początku istnienia Grupy Wyszehradzkiej, wciąż nie widać.

Bardzo chciałbym, by rzeczywistość zadała kłam określeniu „sympatyczna, ale nie niezbędna", jakiego wobec Grupy Wyszehradzkiej użył w „The Economist" Edward Lucas. Do tego, by Grupa naprawdę stała się niezbędna, konieczne jest najpierw jasne określenie wspólnoty interesów. Inaczej pozostaną nam hurraoptymistyczne, lecz szybko weryfikowane przez życie wizje. Jak choćby prognoza George'a Friedmana, który już w 2011 r. widział w wyszehradzkiej współpracy wojskowej zalążek nowej siły europejskiej.

Na początek wystarczyłoby, by politycy przypomnieli sobie, po co ich kraje wstępowały do UE i NATO i jakie wartości powinny nas spajać. Bo jeśli premierowi Słowacji nie przeszkadza nieformalna rosyjska kontrola nad miejscowymi gazociągami, ale perspektywa obecności oddziałów NATO w jego kraju przypomina mu sowiecką inwazję z 1968 r., to trudno będzie znaleźć płaszczyznę współdziałania szerszą niż lokalne programy transgraniczne czy wspólne festiwale folkloru.

Grupa Wyszehradzka przy uroczystych okazjach jest chwalona jako cenna inicjatywa regionalna, partner globalnych potęg i forum demonstrowania jedności Europy Środkowej. Nie inaczej było w zeszłym tygodniu, gdy szefowie rządów czwórki spotkali się w Budapeszcie, by zakończyć przewodnictwo Węgier i przekazać pałeczkę Słowacji. Tyle że deklaracje rozchodzą się z prozą życia. Widać to wyraźnie w okresie ostrych zawirowań na Wschodzie, które rykoszetem uderzyły też w nasz region.

Pozostało 87% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości