Jak na człowieka, który otrzymał od Angeli Merkel propozycję objęcia stanowiska "prezydenta Unii Europejskiej", Donald Tusk wyglądał dziś rano nadzwyczaj spokojnie. Nie można tego jednak powiedzieć o niektórych dziennikarzach, którzy losem Tuska - i Polski, naturalnie - szczerze się przejęli. Jednym z takich dziennikarzy, Jacek Pawlicki, szef działu zagranicznego z "Newsweeka". Pawlickim, jak przyznał w swoim tekście, targają skrajne emocje: od strachu po zachwyt.
Mam wielki problem z europejską szansą Tuska. Moja europejska połowa pieje z zachwytu. Drugą – polską - dręczy strach.
Z jednej strony cieszę się, że premier, na którego głosowałem dwukrotnie, może być przewodniczącym Rady Europejskiej. Kimś, kto układa europejskie klocki. Następnej takiej szansy przedstawiciel Polski nie będzie pewnie miał przez 10-15 lat!
- wyjaśnia dziennikarz. Jego samopoczucie mąci jednak jedna sprawa. Jaka? Czy to, że przewodniczący Rady Europejskiej to stanowisko tyleż prestiżowe, co posiadające mało twardych uprawnień, przez co Polska w efekcie straciłaby szanse na posiadanie większego wpływu na to, co się dzieje w Brukseli? Nic z tych rzeczy.
Strach Pawlickiego dotyczy bowiem losu Platformy i jej wyborców.