Oto Boznańska uwodzi nastolatki trzeciego tysiąclecia. Rozumiem te dzieciaki. Choć ja akurat wiem, że życie maleńkiej Hiszpanki z obrazu sławnego mistrza też już wkrótce będzie cierpieniem i szybko zakończy się śmiercią najzwyklejszej kobiety. Najbardziej zdumiewające jest to, że w towarzystwie portretu perfekcyjnego geniusza obrazy Boznańskiej nie gasną, lecz nabierają lśnienia. Infantka znalazła się w krakowskim muzeum za intuicją krytyka, który dopatrzył się inspiracji sztuką Velasqueza. Zabawne, że miał to być dla Boznańskiej komplement, wyraz uznania.
„Pani Olga de Boznanska, najbardziej wyjątkowa z monachijskich artystek malarka portretów, a przede wszystkim dzieci (...), zdaje się zwracać w kierunku Velasqueza" – napisał ów Szwajcar w roku 1898.
Gdyby nie wystawa krakowskiego Muzeum Narodowego wiedziałabym zaledwie, że Olga Boznańska to ta ekscentryczka z końca XIX wieku, która dokończyła żywota w swojej, paryskiej pracowni w gęstwinie nietykalnych mrówek i oswojonych myszy. Inteligencja jednej z myszek o imieniu Ireneusz zyskała sobie spory rozgłos w towarzystwie klientów i gości malarki ze sfer najwyższych, cyganeryjnych i całkiem ubogich i przeszła do historycznej anegdoty. Cóż, że nawet parę razy jakiś sczerniały portret, spotkany przypadkiem w muzeum, zdarzyło mi się przywitać uwagą: „Boznańska? Rzeczywiście." Bo to malarstwo jedyne, oryginalne. Obiekty jego jakby za mgłą, o niejasnym konturze, uwypuklane są unikalną, rozproszoną plamą. Malarstwo to nazywano impresjonistycznym, ale przecież jest ono zupełnie inne od wszystkich, samoswoje. Kładzione na matującą tekturę, niezbyt kolorowe na pozór, a mimo to bijące blaskiem. Arcyciekawostką krakowskiej wystawy jest ekspozycja autentycznych palet Boznańskiej. Doliczono się na nich ponad dwudziestu kolorów, które składają się na jej niezwykłe maty.
Boznańska urodzona w drugiej połowie XIX wieku, jako kobieta, nie miała w młodości wstępu do szkół austriackiej Galicji. Kształciła się prywatnie w pracowniach artystów Krakowa, a praktykę kontynuowała za granicą. Wkrótce, w Monachium, powierzono jej nawet kierownictwo akademii. Już w wieku 28 lat za portret malarza Nauena zdobyła złoty medal na wystawie w Wiedniu, a brat cesarza - arcyksiążę Karol Ludwik Habsburg - gratulował jej sukcesu w słowach: „Jestem dumny, że pani jako Polka otrzymała tę międzynarodową nagrodę."
Żałosne, że dotąd kojarzyłam nazwisko Boznańskiej głównie z wizerunkami Konopnickiej
i Sienkiewicza, choć namalowała ona dziesiątki innych portretów. Boznańska zmarła w drugim roku II wojny, w 1940, zaznawszy za życia światowych hołdów i laurów, łącznie z orderem Legii Honorowej. Dziś trzeba nam o tym przypominać.