Ale jaja, czyli nie śmiej się z przegranego, który wziął żyrandol

Stronniczy przegląd prasy Michała Szułdrzyńskiego.

Aktualizacja: 06.10.2015 08:34 Publikacja: 06.10.2015 08:24

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Przy okazji skandalu z fałszowaniem danych o zawartości spalin przez VW KE chce więc zwiększyć swoje uprawnienia w sporze z wielkimi koncernami – pisze w korespondencji z Brukseli Anna Słojewska. - Komisja Europejska ma się dziś zająć strategią rynku wewnętrznego – planem działań komisarz Elżbiety Bieńkowskiej na najbliższe lata. Znajduje się w niej zapis, który może stać się batem Brukseli na wielkie firmy, takie jak Volkswagen – czytamy dalej. - To byłby przełom. Dziś Komisja musi polegać na informacjach dostarczanych przez rządy. Bo to one odpowiadają za stosowanie prawa UE zabraniającego np. używania oprogramowania, które Volkswagen instalował w samochodach z silnikiem Diesla. A rządy nie zawsze mają w tym interes.

To byłaby naprawdę rewolucja. Dobrze też, że tak ważną zmianą zaproponuje polska komisarz. Z pewnością wkrótce wypłynie taśma z podsłuchaną rozmową na której słychać pierwsze słowa Elżbiety Bieńkowskiej, po tym, jak wymyśliła to rozwiązanie. Założę się, że brzmiały one tak: Ale jaja, ale jaja, ale jaja.

Na pierwszej stronie „Rzeczpospolitej”również zapowiedź wywiadu z Georgem Friedmanem, wybitnym amerykańskim strategiem. Założyciel Stratofra tak komentuje podpisane wczoraj porozumienie gospodarcze państw Pacyfiku, obejmujące – bagatela – 40 proc. światowego handlu. -  To porozumienie bardzo znaczące, ale tylko jeśli zostanie rzeczywiście wprowadzone w życie. A nie jest to oczywiste. Oczekiwania wobec Światowej Organizacji Handlu także były bardzo duże, ale tylko częściowo zostały spełnione – mówi Friedman Jędrzejowi Bieleckiemu w rozmowie zatytułowanej „Chiny nie są w stanie odpowiedzieć na TPP”.

Na drugiej stronie autor niniejszego przeglądu prasy zastanawia się, komu służy zbliżająca się awantura o prezydenckie weto do ustawy o uzgadnianiu płci. Platforma raczej na nim nie zyska, choć widać, że ochoczo usiłuje wejść w ten spór.

Na trzeciej stronie ciekawy sondaż. „Załamanie notowań lidera. Rośnie Nowoczesna i jest najpopularniejszą partią drugiego wyboru, zagrażając PO” - pisze Paweł Majewski o najnowszym badaniu IBRiS dla „Rzeczpopospolitej”. „Gdyby wybory odbyły się w minioną niedzielę, w Sejmie znalazłoby się aż sześć z ośmiu startujących komitetów. Na PiS zagłosowałoby 34 proc. badanych (pięciopunktowy spadek od połowy września). O dwa punkty rosną notowania PO, na którą wskazuje 24 proc. badanych. Taki sam wzrost notuje Zjednoczona Lewica, którą popiera 10 proc. respondentów. Trzy punkty zyskała Nowoczesna Ryszarda Petru (9 proc.). Największy skok zanotował zaś Paweł Kukiz, którego ruch dwa tygodnie temu był pod progiem, a dziś ma 8 proc. zwolenników. W Sejmie byłby jeszcze PSL z 6-proc. poparciem.”

A co w „Gazecie Wyborczej”? Najciekawsza jest próba obrony listy ślubnych prezentów na nowe życie Bronisława Komorowskiego. Tej straceńczej misji podjął się Paweł Wroński. Tłumaczy, że na tej samej zasadzie Lech Kaczyński udostępnił meble Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, że wszystko jest zgodne z prawdą, że to prawicowe media dostają przecieki, które mają pogrążyć byłego prezydenta. Sęk w tym, że to nie identyczna sytuacja. Po pierwsze meble Komorowskiemu udostępnił nie następca, lecz umowę podpisano w ostatnim dniu urzędowania. „GW”, która skarży się na przecieki, sama powołuje się na anonimowego informatora z Pałacu. Czyżby więc, gdy informatorzy przekazują niusy prawicowym mediom jest źle, a jak informują Pawła Wrońskiego, to jest super? Tym bardziej,  że nikt nie zarzuca Komorowskiemu złamania prawa. To raczej kwestia stylu. Sposób obrony byłego prezydenta przez „Gazetę” to też kwestia stylu. A w swym komentarzu Paweł Wroński na drugiej stronie stara się wziąć czytelników na litość pod hasłem: nie śmiejcie się z przegranego.

Ciekawą informację znajdziemy na szóstej stronie „GW”. Otóż lokalni działacze PO postanowili ukarać ministra zdrowia Mariana Zembalę za to, że dostał pierwsze miejsce na ich liście. Więc jak zwrócił się do nich o pomoc w kampanii wyborczej, pokazali mu figę.

Przy okazji skandalu z fałszowaniem danych o zawartości spalin przez VW KE chce więc zwiększyć swoje uprawnienia w sporze z wielkimi koncernami – pisze w korespondencji z Brukseli Anna Słojewska. - Komisja Europejska ma się dziś zająć strategią rynku wewnętrznego – planem działań komisarz Elżbiety Bieńkowskiej na najbliższe lata. Znajduje się w niej zapis, który może stać się batem Brukseli na wielkie firmy, takie jak Volkswagen – czytamy dalej. - To byłby przełom. Dziś Komisja musi polegać na informacjach dostarczanych przez rządy. Bo to one odpowiadają za stosowanie prawa UE zabraniającego np. używania oprogramowania, które Volkswagen instalował w samochodach z silnikiem Diesla. A rządy nie zawsze mają w tym interes.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę
Publicystyka
Janusz Lewandowski: Mój własny bilans 20-lecia
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego tym razem Lewicy miałoby się udać?
Publicystyka
Roman Kuźniar: Czy rząd da się wpuścić w atomowe maliny?
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO