Umowa koalicyjna w Niemczech. Friedrich Merz jako zajączek wielkanocny

Najważniejsze partie głównego nurtu dogadały się szybko jak na Niemcy. Silniejsza, CDU/CSU, poszła na większe kompromisy niż SPD.

Publikacja: 09.04.2025 21:24

Liderzy CDU (Friedrich Merz), CSU (Markus Söder) oraz SPD (Lars Klingbeil i Saskia Esken)

Liderzy CDU (Friedrich Merz), CSU (Markus Söder) oraz SPD (Lars Klingbeil i Saskia Esken)

Foto: PAP/EPA/CHRISTOPH SOEDER

Od przyśpieszonych wyborów do Bundestagu upłynęło niewiele ponad sześć tygodni. I już jest umowa koalicyjna wynegocjowana przez ich zwycięzcę, chadecką CDU/CSU, i socjaldemokratyczną SPD, która była trzecia. 

„Już” – jak na niemieckie standardy, tworzenie rządu ciągnie się tam i trzy miesiące.

Jak Donald Trump wpłynął na tworzenie nowego niemieckiego rządu?

Nowy gabinet nie zostanie co prawda zaprzysiężony przed Wielkanocą (jest w tym roku 20 kwietnia). A wcześniej sugerował to Friedrich Merz, szef CDU, który w poważnym wieku (ma 69 lat) spełni wreszcie swoje marzenie – będzie kanclerzem Niemiec. Stanie się to zapewne na początku maja (agencja Reuters podała, że 7 maja). Można jednak powiedzieć, że w konkursie wielkanocnym Niemcy pokonują Amerykę Donalda Trumpa, który jak spekulowano, planował do tego święta wymusić pokój na Ukrainie.

Czytaj więcej

Setki miliardów na Bundeswehrę. A co, jeżeli AfD dojdzie do władzy?

To z powodu Trumpa, który przebudowuje świat i rozmontowuje sojusz z Europą, CDU/CSU i SPD tak szybko się dogadały. I z jego powodu kluczowe decyzje dla tego nieistniejącego jeszcze niemieckiego rządu zapadły już w marcu, za kadencji poprzedniego Bundestagu. To wtedy Niemcy porzuciły niechęć do zaciągania długów i inwestowania grubych miliardów euro w infrastrukturę i obronę, uzupełniły konstytucję, by nie blokował tego przewidziany w niej hamulec zadłużenia.

Stało się tak, bo Merz nagle zmienił poglądy. Przed wyborami głosił, że „wzrost zadłużenia dzisiaj to wyższe podatki jutro”. Większość Niemców poczuła się oszukana tym nagłym zwrotem w sprawie zadłużania i wydawania na potęgę. Rozczarowanie w szeregach CDU/CSU nie doprowadziło jednak do masowych wystąpień z partii, ale do obniżenia notowań w sondażach już tak.

Rosną sondażowe notowania AfD. Czy to wina Friedricha Merza?

Według trzech ostatnich sondaży izolowana przez establishment Alternatywa dla Niemiec (AfD) idzie łeb w łeb z CDU/CSU, a w jednym nawet prowadzi. W wyborach 23 lutego przewaga chadeków nad prawicowymi populistami wynosiła zaś 7,7 pkt proc.

Rodzi się pytanie, czy porzucanie haseł wyborczych przez dotychczas konserwatywnego Merza i uleganie hasłom lewicowej SPD nie doprowadzi do tego, że AfD będzie tak silna, że dalsze jej izolowanie nie będzie możliwe. I trzeba ją będzie dopuścić do władzy – co dla elit byłoby spełnieniem najczarniejszego snu. Niemieckie społeczeństwo jest konserwatywne (na różnego rodzaju prawicę w lutowych wyborach głosowało ponad 54 proc.) i odchodzenie od konserwatyzmu przez CDU/CSU, nawet z obawy przed Trumpem, może mu się nie spodobać.

Czytaj więcej

Rząd Merza nie będzie miał łatwo. Wyborcy czują się oszukani

Czy popularność AfD to wina Merza

Wydaje się, że SPD uzyskała więcej, niż wskazywałby jej wynik w wyborach (prawie dwa razy mniej głosów niż CDU/CSU). Nie tylko w kwestii zadłużania, ale i polityki socjalnej. Podobnie jest z polityką imigracyjną, która może z powodu Trumpa nie jest teraz tematem numer jeden, ale to przejściowe. Koalicja pod wodzą Merza zaostrzy politykę wobec przybyszów, dotyczy to także budzącego kontrowersje zawracania na granicy niektórych potencjalnych azylantów, a także pozbawienia uchodźców z Ukrainy prawa do specjalnego zasiłku.

Ale zaostrzenie nie jest daleko posunięte, jak Merz planował jeszcze w styczniu, gdy jego skrajnie antyimigracyjny projekt poparła w Bundestagu AfD, a lewica kipiała z oburzenia. Symboliczna, ale znacząca zmiana: w umowie koalicyjnej mówi się o zwalczaniu „nieregularnej migracji”, Merz i jego partia przed wyborami nazywali ją „nielegalną”.

Dla kogo jakie ministerstwo

Nazwiska ministrów nie są jeszcze znane, ale resorty już rozdzielono. SPD będzie miała siedem, w tym finansów, co niektórzy uznają za zgodę Merza na kolejny skręt w lewo w kwestii wydawania pieniędzy. A także resort obrony, który też będzie teraz dużo wydawał. Co istotne – dotychczas w rządach koalicyjnych z socjaldemokratami chadecy kontrolowali to ministerstwo.

CSU, bawarska siostra CDU, przejmie trzy resorty, w tym MSW zajmujące się też imigracją i ochroną granic. To ma zapewne podkreślać poważne podejście Merza do zaostrzania polityki migracyjnej, bo bawarska CSU jest tradycyjnie bardziej konserwatywna od CDU w tej kwestii.

Partia kanclerza, CDU (sześć resortów plus urząd kanclerski), dostanie, po raz pierwszy od sześciu dekad, MSZ. Główne kierunki polityki zagranicznej i tak od lat rodziły się u boku kanclerza, z którym nie zawsze zgadzali się wywodzący się z innej partii szefowie dyplomacji. Tak było w kończącym urzędowanie rządzie z socjaldemokratą Olafem Scholzem i Annaleną Baerbock z partii Zielonych. Teraz, w czasach zagrożeń ze strony Donalda Trumpa i Władimira Putina, wszystko będzie w rękach CDU.

Co umowa koalicyjna mówi o Polsce

Kanclerz wraz z ministrem spraw zagranicznych z tej samej partii będą robili „wszystko, co możliwe”, by „wzmocnić strategiczną suwerenność Unii Europejskiej”. Umowa koalicyjna zapowiada, że Niemcy będą teraz silne, tak jak UE tego potrzebuje, oraz będą broniły Europy przed wrogami „wewnętrznymi i zewnętrznymi”.

Czytaj więcej

Gelsenkirchen i Kaiserslautern. AfD podbija Zachód

Jest w niej kilka razy mowa o Polsce. Nowy niemiecki rząd przewiduje dla naszego kraju ważną rolę w omawianiu najważniejszych tematów dla Unii – ma się to dziać w odnowionym Trójkącie Weimarskim. Choć przewidziana jest też wersja „Weimar plus”, w której oprócz Niemiec, Francji i Polski będą uczestniczyć inni „bliscy partnerzy”.

Nowa koalicja obiecuje, że w centrum stolicy powstanie w końcu miejsce pamięci polskich ofiar „niemieckiej agresji i okupacji 1939–1945”.

Od przyśpieszonych wyborów do Bundestagu upłynęło niewiele ponad sześć tygodni. I już jest umowa koalicyjna wynegocjowana przez ich zwycięzcę, chadecką CDU/CSU, i socjaldemokratyczną SPD, która była trzecia. 

„Już” – jak na niemieckie standardy, tworzenie rządu ciągnie się tam i trzy miesiące.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: A może zwycięzcą wyborów prezydenckich będzie Adrian Zandberg?
Publicystyka
Nawrocki zyskuje w Kanale Zero. Czy Trzaskowski przyjmie zaproszenie Stanowskiego?
Publicystyka
Przemysław Kulawiński: Spór o religię w szkołach. Czy możliwe jest pogodzenie skrajnych stanowisk?
Publicystyka
Marek Migalski: Końskie – koszmar Rafała Trzaskowskiego
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
felietony
Marek A. Cichocki: Friedrich Merz mówi, że Niemcy wracają. Pytanie, do czego?