Sytuacja polityczna wokół ministra Wieczorka, który musi się tłumaczyć z szeregu spraw ujawnionych przez media (przede wszystkim Wirtualną Polskę), przyspieszyła na początku przedświątecznego tygodnia. Premier Donald Tusk napisał w serwisie X, że zbliża się czas decyzji w sprawie ministra. Włodzimierz Czarzasty z kolei ujawnił, że poprosił o spotkanie w tej sprawie po wyjściu ze szpitala. Ale już wcześniej w „Rzeczpospolitej” pisaliśmy, że kryzys nabrzmiewa i dymisja ministra stała się możliwa.
Rozmowa Tuska z Czarzastym miała miejsce w poniedziałek wieczorem. Później pojawiła się nieoficjalna informacja, że sprawa została „odroczona” do piątku, ale i to nie jest pewne, podobnie jak dalszy los Wieczorka, który od lat jest jednym z najbliższych współpracowników Włodzimierza Czarzastego. Emocje jednak w obozie Lewicy oraz konsternacja wokół tej całej historii rosną. – To już nie jest tylko sprawa Dariusza Wieczorka, tylko kwestia przywództwa Włodzimierza Czarzastego. Sprawa ma wymiar pokoleniowy, na dodatek zaczyna zagrażać kampanii Magdaleny Biejat – słychać z Lewicy coraz bardziej zirytowane głosy. Rozmówcy z tego ugrupowania zwracają uwagę, że jeśli Wieczorek pozostanie na stanowisku, to kosztem pogorszenia sytuacji całej formacji. Jednocześnie jeśli zostanie zdymisjonowany, to po decyzji samego Tuska, a nie Lewicy.
Tymczasem już wkrótce Boże Narodzenie i rozmowy Polaków przy świątecznym stole. To dodatkowo budzi zdenerwowanie w Lewicy przeciąganiem niewygodnej sprawy. Do tej pory rezygnację złożyła rzeczniczka resortu Natalia Żyto. Pracę stracił też szef Departamentu Organizacji Uczelni, Kształcenia i Spraw Studenckich w ministerstwie.
O co chodzi z kwestią pokoleniową w tej historii? Im bliżej do „starego SLD”, a przede wszystkim do ludzi ze Stowarzyszenia Ordynacka, tym większe przekonanie, że Dariusza Wieczorka powinno się bronić. Za to im dalej, tym większe przekonanie odwrotne – że sprawa powinna być szybko przecięta, bo staje się zbyt dużym problemem dla Nowej Lewicy w ważnym politycznie momencie.