Iwan Krastew, Mark Leonard: Zjednoczona Unia wobec wojny

Jeśli przyszły amerykański prezydent stanie na czele koalicji antywojennej, możemy być świadkami załamania się konsensusu w polityce zagranicznej, który obecnie wiąże liberałów i nacjonalistów – przekonują politolodzy.

Publikacja: 04.04.2023 03:00

Zarówno Ron DeSantis, jak i Donald Trump kwestionują zaangażowanie USA w sprawie Ukrainy

Zarówno Ron DeSantis, jak i Donald Trump kwestionują zaangażowanie USA w sprawie Ukrainy

Foto: AFP

Władimir Putin – a być może także Xi Jinping, który ponoć był wtajemniczony w plany Moskwy – nie zachował się irracjonalnie, zakładając, że jedność UE rozpadnie się w ciągu kilku dni od inwazji Rosji na Ukrainę. Doświadczenia wojny w Iraku, kryzysu gospodarczego w strefie euro i kryzysu uchodźczego były przecież precedensem dla podziałów i powstania konkurencyjnych obozów politycznych w Europie. O ile wojna była zagrożeniem egzystencjalnym dla Polski i Estonii, leżących u granic Ukrainy, o tyle dla Portugalczyków i Hiszpanów była bardzo odległym konfliktem. Podział wydawał się więc bardzo prawdopodobny.

Ale po roku okazuje się, że te oczekiwania były błędne. A oznaki europejskiego rozłamu, takie jak antyniemieckie nastroje, które wybuchły w pierwszych tygodniach wojny, były krótkotrwałymi scenariuszami z piekła rodem.

Łagodna zima

Nowe badanie przeprowadzone przez Europejską Radę Spraw Zagranicznych (ECFR) wskazuje, że w ciągu ostatniego roku poglądy Europejczyków raczej się zbliżyły, niż rozbiegły. W maju 2022 roku powszechnie głoszono tezę, że wojna między Rosją a Ukrainą powinna jak najszybciej się zakończyć, nawet jeśli spowoduje to oddanie przez Ukrainę swojego terytorium Moskwie. Prawie rok później dominuje idea wręcz odwrotna: Ukraina powinna odzyskać wszystkie swoje terytoria, nawet jeśli oznacza to przedłużenie konfliktu.

Powodów tej zmiany i wzrostu poparcia dla Kijowa można upatrywać w kilku czynnikach. Putinowska strategia masowej zagłady oburzyła moralnie większość Europejczyków. Z kolei ukraińskie zwycięstwa wojskowe latem i jesienią 2022 roku przekonały wielu, że Kijów może wygrać wojnę.

Czytaj więcej

Sondaż: Co trzeci Ukrainiec uważa, że zwycięstwem będzie rozpad Rosji

Łagodna zima i powodzenie transformacji energetycznej w UE zwiększyły poczucie, że blok jest silniejszy, niż wielu sądziło. A determinacja prezydenta Joe Bidena, by zrobić wszystko, co konieczne, aby nie pozwolić Rosji na zwycięstwo, pomogła scementować europejskie stanowisko wobec wojny.

Ale również wojna przyczyniła się do mniej dostrzeganego, lecz niezwykle ważnego politycznego przesunięcia w polityce wewnętrznej wielu krajów europejskich. Mówiąc wprost: wojna pogodziła nacjonalistów z ideą silniejszej i bardziej zjednoczonej UE, a jednocześnie zmusiła wielu liberałów do odkrycia mobilizującej siły antyimperialnego nacjonalizmu.

Obywatelski nacjonalizm

Premier Włoch Giorgia Meloni i jej partia Bracia Włosi są najpotężniejszymi przedstawicielami tego pierwszego nurtu. Jeszcze do niedawna włoska skrajna prawica postrzegała Brukselę jako największe zagrożenie dla suwerenności Włoch, a wielu jej członków było nie tylko eurosceptycznych, ale pielęgnowało proputinowskie sympatie. Flirtowali z pomysłem wyjścia ze strefy euro, a nawet z całej Unii. Obecnie jednak postrzegają Brukselę jako wartościowego sojusznika w obronie Włoch przed autorytarnymi potęgami takimi jak Chiny i Rosja, a także zagrożeniami wykraczającymi poza granice państw narodowych takimi jak covid.

Po przeciwnej stronie politycznego spektrum duża liczba proeuropejskich, liberalnych sił w Europie została zainspirowana przez walkę Ukrainy o przetrwanie. Jeżeli spojrzymy na podział na wyborców różnych partii, to zobaczymy niesamowitą zbieżność nacjonalistów i liberałów, jeżeli chodzi o to, jak postrzegają wojnę.

Na przykład procent zwolenników partii En Marche! Emmanuela Macrona we Francji, którzy wierzą, że zwycięstwo Ukrainy może przynieść trwały pokój w Europie, jest zbliżony do odsetka zwolenników prawicowej partii PiS w Polsce. Osoby związane z grupą niemieckich Zielonych, partii o pacyfistycznych tradycjach, również nie pozostają daleko w tyle.

Interesujące jest również to, że jednymi z największych zwolenników dalszej ukraińskiej walki są biurokraci w Brukseli. W obliczu agresji zbrojnej na granicach UE Ursula von der Leyen przyjęła doktrynę wspierania walki Ukraińców i niezłomnie wspomagała Kijów. Zabiegała o wykorzystanie funduszy europejskich na zakup broni dla Ukrainy, a także o to, by zaatakowany kraj otrzymał perspektywę członkostwa w Unii. Bruksela, która wcześniej była strzeżona przed siłami „obywatelskiego” nacjonalizmu, nagle go przejęła.

Ten niezwykły przejaw jedności nie powinien być uznawany za pewnik. Aktualna zgodność może się szybko załamać w przypadku udanej rosyjskiej kontrofensywy wojskowej, dalszego podwyższania kosztów życia lub nowego kryzysu uchodźczego wywołanych sytuacją wojenną. Większa sympatia do proponowanego przez Chiny „dwunastopunktowego planu pokojowego” i zjednoczenie europejskiej lewicy wokół niego może spowodować, że opinia publiczna zacznie skłaniać się ku jak najszybszemu zakończeniu wojny kosztem terytorialnych granic Ukrainy.

Chwiejna Ameryka

Może ją też rozsadzić zmiana w polityce zagranicznej USA. Donald Trump, który ma zamiar ubiegać się ponownie o prezydenturę w 2024 r., winą za wojnę Putina obarcza administrację Bidena. Również jego republikański rywal na to stanowisko, Ron DeSantis, podał w wątpliwość jakiekolwiek długoterminowe zaangażowanie pod rządami republikańskiego prezydenta, stwierdzając, że Waszyngtonowi zaleca unikać „dalszego uwikłania w spór terytorialny”. Ich potencjalna gotowość do poświęcenia Ukrainy może spowodować poważną zmianę nie tylko w tym, jak Europejczycy widzą przyszłość wojny, ale nawet w tym, jak widzą przyszłość UE.

Czytaj więcej

Walka o nominację Republikanów. Trump zwiększa przewagę nad DeSantisem

Jeśli Trump lub DeSantis zdobędą nominację prezydencką i staną na czele koalicji antywojennej, możemy być świadkami szybkiego załamania się konsensusu w polityce zagranicznej, który obecnie wiąże liberałów i nacjonalistów. Europejska jedność w sprawie Ukrainy wbrew oczekiwaniom przetrwała, ale czy wytrzyma presję, która może pojawić się w bliskiej przyszłości?

Ivan Krastev jest przewodniczącym Centrum Strategii Liberalnych w Sofii oraz współpracownikiem IWM Instytutu Nauk Humanistycznych w Wiedniu. Założyciel ECFR oraz członek zarządu Międzynarodowej Grupy Kryzysowej (International Crisis Group)

Mark Leonard jest dyrektorem założycielem Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (European Council on Foreign Relations), pierwszego ogólnoeuropejskiego think tanku. Jego główne obszary zainteresowania to geopolityka i geoekonomia, Chiny, polityka oraz instytucje UE

Władimir Putin – a być może także Xi Jinping, który ponoć był wtajemniczony w plany Moskwy – nie zachował się irracjonalnie, zakładając, że jedność UE rozpadnie się w ciągu kilku dni od inwazji Rosji na Ukrainę. Doświadczenia wojny w Iraku, kryzysu gospodarczego w strefie euro i kryzysu uchodźczego były przecież precedensem dla podziałów i powstania konkurencyjnych obozów politycznych w Europie. O ile wojna była zagrożeniem egzystencjalnym dla Polski i Estonii, leżących u granic Ukrainy, o tyle dla Portugalczyków i Hiszpanów była bardzo odległym konfliktem. Podział wydawał się więc bardzo prawdopodobny.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja o krok od przepaści
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele zagłosują na KO? Nie jest to już takie pewne
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił