Wykształceni ludzie opuszczają miasto, nie mając atrakcyjnych perspektyw rozwoju swojej kariery. Miasto z ośrodka, który dawniej przynajmniej w jakiejś mierze zachęcał do pozostania, przekształciło się w miejsce, gdzie na ulicach można znaleźć tylko budki z kebabami solaria i punkty, w których ściąga się simlocki.

Tymczasem rząd zamierza przyjąć przeciwny kierunek, mający na celu zrównoważony rozwój regionalny, który nie będzie służył jedynie wielkim miastom. Mateusz Morawiecki, ogłaszając w lutym swój bilionowy plan, mówił: „Rozwój nie może być tylko rozwojem metropolitalnym, rozwojem dla dużych miast, że oto wysysa krew z mniejszych ośrodków.“ Oprócz planu Morawieckiego pojawiały się na przestrzeni ostatnich miesięcy rozmaite inne pomysły obliczone na wspieranie mniejszych miast. Dwa z nich wydawały się niepoważne. Chodzi o zwiększenie liczby województw i ewentualne przeniesienie Trybunału Konstytucyjnego do innego miasta.

Osłabianie regionów poprzez zwiększanie liczby województw nie jest na pewno dobrą strategią w ramach Unii Europejskiej, gdzie naszym regionom przychodzi rywalizować np. z dużymi regionami francuskimi czy niemieckimi landami. Być może jedynym pomysłem zasługującym na uwagę jest wyodrębnienie Warszawy z Mazowsza, ponieważ w sztuczny sposób zawyża ona dane makroekonomiczne tego województwa, utrudniając mu ubieganie się środki europejskie.

Co do przeniesienia Trybunału np. do historycznego Piotrkowa Trybunalskiego, chociaż pomysł ten wygłaszany był ze złośliwą intencją, można teraz z perspektywy czasu spojrzeć na niego chłodnym okiem i docenić związane z nim perspektywy dla ośrodków regionalnych. Ewentualne przeniesienie ważnych instytucji centralnych do innych miast niż stolica mogłoby stanowić istotny bodziec do rozwoju tych ośrodków, a także zapobiegać drenażowi mózgów oraz odpływowi siły roboczej. Gdyby na przykład w każdym województwie znajdowało się jakieś ministerstwo, młodzi wykształceni ludzie nie odpływaliby już tak ochoczo do Warszawy czy innych wielkich miast, ale przynajmniej w pewnej części decydowali się na pozostanie. Obecność ministerstw czy innych ważnych instytucji poza stolicą pozwoliłoby także zmniejszyć alienację władzy i klasy politycznej, dodając świeżego powiewu i spojrzenia z zupełnie innej perspektywy. Być może prowincjonalne ośrodki przestałyby też wreszcie być ośrodkami kebabów, solariów i simlocków.