Coś się popsuło w jak we wzorowych jak dotąd stosunkach na linii Agora - Kwaśniewski. Dziennikarze z Czerskiej najpierw zaatakowali byłego prezydenta za pracę dla miliardera Jana Kulczyka, teraz wytaczają jeszcze większe działa: Kwaśniewski doradza (też nie za darmo, rzecz jasna) Nursułtanowi Nazarbajewowi, prezydentowi Kazachstanu. Nazarbajew to niezbyt przyjemna postać: to dyktator, rządzący krajem żelazną ręką od ponad 20 lat (choć daleko mu jeszcze do innych władców środkowoazjatyckich jak np. do zupełnie surrealistycznego reżimu w Turkmenistanie). Ale będąc prezydentem kraju obfitego w konkurencyjną dla rosyjskiej ropę, można sobie na różne rzeczy pozwolić. Stąd też nasz były prezydent znalazł intratną fuchę w tzw. Międzynarodowej Niezależnej Grupie Doradczej. Znalazł się tam w doborowym towarzystwie, m.in. z b. kanclerzem Austrii i byłym przewodniczącym Komisji Europejskiej słynnym Romano Prodim. Jak ona działa?
Członkowie Grupy spotykają się cztery razy do roku w Kazachstanie. Za swoją pracę otrzymują wynagrodzenie. Jakie? Tego szefowa biura b. prezydenta RP nie zdradza. Tymczasem brytyjskie media rozpisywały się o doradzającym Nazarbajewowi b. premierze Tonym Blairze. Za swoje usługi miał pobierać - według różnych źródeł - 12-14 milionów dolarów rocznie, choć współpracownicy Blaira twierdzili, że to kwota nieprawdziwa.
- czytamy w tekście. Kwaśniewski sam jednak przejawia inicjatywę.
Aleksander Kwaśniewski rzeczywiście jest bardzo aktywny w promowaniu Kazachstanu w Europie. Na stronach "The Guardian" pisze: "Jak Unia Europejska może odpowiedzieć na wielkie ambicje Kazachstanu?"(...) Cały artykuł jest miłą laurką dla tego kraju.
- wytyka prezydentowi gazeta, przyznając jednocześnie, że b. prezydent "apeluje na by władze Kazachstanu dopuściły opozycję do głosu".