Rz: Jak poleciłby pan czytelnikom "Rzeczpospolitej" naszą wspólną kolekcję filmową?
Roman Gutek :
Mam wrażenie, że udało nam się zrobić coś oryginalnego. Ten zestaw jest chyba odważny i szlachetny - proponujemy tytuły o bardzo wysokim poziomie artystycznym. Skupiamy się na kinie Starego Kontynentu, bo w ostatnich latach właśnie w kinematografiach europejskich dzieje się wiele ciekawych rzeczy. I możemy pochwalić się kilkoma klasycznymi już tytułami - od "Dogville" aż po "Klimaty".
Nie obawia się pan, że wybór jest zbyt elitarny? Firma Gutek Film kojarzy się z kinem ambitnym, ale trudnym i nie dla każdego.
Ambitnym - zgoda. Jednak z tą elitarnością nie przesadzajmy. My też musimy przetrwać na rynku. "Życie jest snem" Emira Kusturicy cieszyło się w kinach dużym powodzeniem. "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" Petera Zelenki to film, którego obejrzenie wielu widzom sprawi przyjemność. I pewnie zaciekawi, bo z humorem opowiada o tym, jak zwyczajni ludzie z naszych postkomunistycznych krajów odnajdują się po transformacji. Ja sam gorąco polecam "Historie kuchenne" osadzone w skandynawskiej rzeczywistości, trochę surrealistyczne, ale sympatyczne i ludzkie. Chciałbym, żeby czytelnicy "Rzeczpospolitej" polubili te obrazy, tak jak my je lubimy.