Reklama
Rozwiń

Złe obyczaje dziennikarzy

- W środowisku dziennikarskim nie ma już żadnych obyczajów. Dziennikarze zamiast dyskutować na łamach prasy, wolą rozwiązywać spory na salach sądowych - mówi Krystyna Mokrosińska, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Publikacja: 19.12.2007 01:07

Złe obyczaje dziennikarzy

Foto: Forum

Rz: W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że prof. Andrzej Zybertowicz ma przeprosić redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” za słowa, których użył w jednym z wywiadów. Czy to dobry obyczaj, by jeśli ktoś się z nami nie zgadza, pozywać go do sądu?

Krystyna Mokrosińska: W środowisku dziennikarskim nie ma już żadnych obyczajów. Dziennikarze zamiast dyskutować na łamach prasy, wolą rozwiązywać spory na salach sądowych. W moim odczuciu wynika to z wewnętrznego skłócenia tego środowiska, za co winę ponosi każda ze stron.

Adam Michnik, będąc redaktorem naczelnym jednej z największych gazet w Polsce, mógł wybrać walkę piórem.

Mnie też się marzy, że dziennikarze czy publicyści będą ze sobą polemizować, a nie podawać się do sądu. Inteligentna polemika wydaje się bardzo interesująca także z punktu widzenia czytelnika. Niestety, coraz częstsze wybieranie drogi sądowej świadczy jedynie o pewnym zubożeniu prasy.

A nie jest to pójście na łatwiznę? Szczególnie jeśli dysponuje się środkami na wynajęcie najlepszych prawników...

Chciałabym tylko zaznaczyć, że ten problem nie dotyczy wyłącznie redaktora Michnika. Nie jest on wcale odosobnionym przypadkiem. Takie zachowanie stało się obyczajem dziennikarskim i nikogo już nie dziwi. SDP od dawna walczy z absurdalnym artykułem 212 kodeksu karnego, na mocy którego TVN pozwał dziennikarzy „Gazety Polskiej”, ale jeśli chodzi o liczne postępowania cywilne, pozostaje jedynie apelowanie o zdrowy rozsądek.

Czy taki stan może stanowić zagrożenie dla wolności słowa?

Dziennikarze przestali polemizować ze sobą, a skupili się na obronie własnych racji przed sądem. Oczywiście nie jest to do końca zgodne z celem dziennikarstwa, ale mówienie o zagrożeniu wolności słowa to jednak krok za daleko.

Dlaczego niektórzy dziennikarze wolą walczyć przed sądem?

Trudno powiedzieć. Na pewno kiedyś nie procesowali się tak często jak dzisiaj, bo nie byli aż tak skonfliktowani. Myślę, że dziennikarze nieumiejętnością normalnej debaty zarazili się od polityków. A przecież można skakać sobie do oczu, wyjaśniać wątpliwości, wymieniać argumenty tak, by pożytek mieli z tego także czytelnicy czy widzowie. Nie uciekajmy od debaty publicznej.

Rz: W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że prof. Andrzej Zybertowicz ma przeprosić redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” za słowa, których użył w jednym z wywiadów. Czy to dobry obyczaj, by jeśli ktoś się z nami nie zgadza, pozywać go do sądu?

Krystyna Mokrosińska: W środowisku dziennikarskim nie ma już żadnych obyczajów. Dziennikarze zamiast dyskutować na łamach prasy, wolą rozwiązywać spory na salach sądowych. W moim odczuciu wynika to z wewnętrznego skłócenia tego środowiska, za co winę ponosi każda ze stron.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: 10 powodów, dla których powinno się ponownie przeliczyć głosy
Publicystyka
Marek Migalski: Po co nam w ogóle wojsko?
Publicystyka
Ukraiński politolog: Tango na grobach ofiar Wołynia niczego nam nie da
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Odejście Muchy to nie tylko sprawa polityczna. Mogą stracić też dzieci
Publicystyka
Izrael – Iran. Jak obydwa kraje wpadły w spiralę zemsty i odwetu