Igor Janke: Pekin, nasz wielki wstyd

Co będziemy czuć, kiedy polscy sportowcy będą defilować przed przywódcami Chin, którzy odpowiadają za śmierć i cierpienia tysięcy ludzi? - pyta publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 21.02.2008 18:15

Igor Janke: Pekin, nasz wielki wstyd

Foto: Fotorzepa

Przypomnijmy sobie archiwalne zdjęcia z berlińskiego stadionu w 1936 roku. Adolf Hitler dumnie stoi na trybunie z wzniesiona ręką. Na dole sztandar olimpijski. Pięć barwnych kół olimpijskich obok czarnego Hakenkreuza. Zawodnicy z Francji, Włoch i Bułgarii odpowiadają Fuehrerowi starorzymskim pozdrowieniem.

Część państw rozważało bojkot imprezy, ale w końcu do tego nie doszło. Berlin 1936 był wielkim sukcesem nazistów.

Kiedy ponad 40 lat później ZSRR zajęło Afganistan, zachodni świat zachował się inaczej. Igrzyska olimpijskie w Moskwie zostały zbojkotowane. Brak sportowców z wolnego świata nie nobilitował sowieckiego reżimu

Mamy prawo oczekiwać od Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska, aby nie przymykali oczu na łamanie praw człowieka

Dzisiaj wolny świat znów nie ma skrupułów, by nobilitować chiński reżim odpowiedzialny za prześladowania i śmierć tysięcy ludzi. Sportowcy całego świata będą pokornie maszerować przed przywódcami Komunistycznej Partii Chin. Największym zwycięzcą pekińskich igrzysk będą nie rekordziści w bieganiu czy skokach, ale Hu Jintao, następca Mao i Deng Xiaopinga.

Świat zachodni uznał, że rynek i biznes są ważniejsze od zasad. Skoro haniebnie mogły się zachować takie firmy jak Yahoo czy Google, symbole nowych czasów, godząc się na cenzurę, a nawet pomoc w wydawaniu oprawcom niezależnych działaczy, to decyzja MKOl została przyjęta jako coś naturalnego.

Polacy wiedzą doskonale, co oznacza totalitarny reżim, cenzura i więzienia. Słowo wolność jest ważne dla Donalda Tuska i jego przyjaciół. Obalenie totalitarnego reżimu było kluczowym doświadczeniem w życiu Jarosława i Lecha Kaczyńskich.

A Polską nie rządzi już Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski, których trudno podejrzewać o specjalną wrażliwość na sprawę wolności i łamania praw człowieka. Polską rządzą dziś Tusk i Kaczyński. Obaj wywodzą się z opozycji demokratycznej, obozu walczącego o wolność. Obaj oni bardzo dobrze wiedzą, jak ważna dla Polski, dla polskiej opozycji, była postawa zachodniego świata. Oni też bardzo dobrze pamiętają, że 4 czerwca 1989 roku, kiedy spełniały się nasze marzenia, kiedy pierwszy raz szliśmy normalnie głosować, w Pekinie czołgi rozjeżdżały studentów.

Od tego czasu – wbrew pozorom – niewiele się tam zmieniło. Poza tym, że chińska potęga rośnie coraz bardziej. Gospodarka ma się lepiej. Zagęszczenie w więzieniach nie jest wiele mniejsze. Według informacji podanych na stronach Parlamentu Europejskiego dziś w Chinach pozbawionych wolności w różny sposób jest ok. miliona osób.

Co będą czuć nasi politycy, co będziemy czuć my wszyscy, kiedy polscy sportowcy będą defilować przed przywódcami, którzy odpowiadają za śmierć i cierpienia tysięcy ludzi?

Nadzieje na to, że olimpiada ucywilizuje pod tym względem Państwo Środka były ułudą. Ciągle aresztuje się tam ludzi z powodów politycznych i religijnych.

Dlaczego nie mamy oczekiwać od polskich przywódców, od Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska, by nie przymykali na to oczu?

Mówienie o tym, by nie mieszać sportu z polityka jest obłudą. Bo właśnie tego dokonano. Reżim chiński w sposób bezwzględny i perfekcyjny właśnie wykorzystuje sport do legitymizacji swej władzy i swych czynów. Jeśli nie wykonamy żadnego gestu, także my będziemy współodpowiedzialni za to, co się dzieje w chińskich więzieniach.

Tym, co Polska może wnieść do Unii Europejskiej, jest większa wrażliwość na sprawy, które dla ludzi Zachodu są oczywistością. Dlaczego mamy się godzić na to, by polscy sportowcy z orłem w koronie na koszulkach brali udział w festiwalu obłudy zorganizowanym przed jeden z ostatnich (ale jakże potężnych) reżimów świata?

Pytajmy więc o to prezydenta i premiera, naciskajmy na polityków i wspierajmy tych, którzy mówią o łamaniu praw człowieka w Chinach. Opinia publiczna ma wpływ na swych przywódców. Namawiajmy do bojkotu, choć pewnie szanse na to są niewielkie. Chodzi o to, aby sportowcy i politycy chcieli wykonać jakieś gesty, aby nie milczeli.

Przypomnijmy sobie archiwalne zdjęcia z berlińskiego stadionu w 1936 roku. Adolf Hitler dumnie stoi na trybunie z wzniesiona ręką. Na dole sztandar olimpijski. Pięć barwnych kół olimpijskich obok czarnego Hakenkreuza. Zawodnicy z Francji, Włoch i Bułgarii odpowiadają Fuehrerowi starorzymskim pozdrowieniem.

Część państw rozważało bojkot imprezy, ale w końcu do tego nie doszło. Berlin 1936 był wielkim sukcesem nazistów.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości