Rz: Coraz popularniejszy w Polsce jest handel prawami spadkowymi. Niekiedy to spekulacja z dużą szkodą dla dawnych właścicieli.
Marcin Schirmer: Spekulanci żerują na mętnym prawie i braku politycznej woli przeprowadzenia reprywatyzacji. W Krakowie dochodziło do fałszowania dokumentów w celu przywłaszczenia sobie upaństwowionych kamienic. Ten proceder można ukrócić, uchwalając klarowne prawo regulujące problem roszczeń.
Wielu wywłaszczonych jednak sprzedaje prawa do swoich roszczeń. Nie stać ich na sądową walkę o majątki?
Sytuacja jest bardzo trudna. Wywłaszczeni, pozbawieni na wiele lat swoich majątków, znacznie zubożeli. Wielu z nich wyemigrowało i ma teraz ograniczone możliwości dochodzenia swoich praw. Największą barierą jest jednak fakt, że dekrety PKWN o nacjonalizacji z 1944 r. są legalne. Nasze wnioski o uznanie ich za bezprawne są odrzucane, ponieważ istnieje ciągłość prawna między PRL a III RP. Niepodległa Polska uznała legalność komunistycznych wywłaszczeń.
To odbiera nam podstawowy punkt zaczepienia dla domagania się zwrotu majątków. Jednak nawet w świetle PRL-owskiego prawa nacjonalizacja mienia możliwa była jedynie za odszkodowaniem. I tę furtkę staramy się wykorzystywać.