Ludzie to nie bydło

Publikacja: 27.09.2008 04:21

Phil Booth, koordynator brytyjskiej kampanii „Nie dla dowodów osobistych”

Phil Booth, koordynator brytyjskiej kampanii „Nie dla dowodów osobistych”

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Rząd w Wielkiej Brytanii wprowadza właśnie dowody osobiste, co spotyka się z wielkimi protestami. W Polsce wszyscy mają dowody i nie narzekają. O co ten krzyk?

Phil Booth:

To prawda, w wielu krajach dowody osobiste istnieją od kilkudziesięciu lat i wszyscy się już do nich przyzwyczaili. Szczególnie w krajach byłego bloku sowieckiego, gdzie komuniści poddawali społeczeństwa permanentnej inwigilacji.

Dowód osobisty jest bowiem podstawowym narzędziem reżymu totalitarnego, który chce kontrolować ludzi i ingerować w ich życie prywatne.

W Wielkiej Brytanii mamy zupełnie inne tradycje.

Reklama
Reklama

Co to ma wspólnego z tradycją?

Brytyjczycy nie są przyzwyczajeni do tego, żeby się legitymować, pokazywać ludziom w mundurach jakieś papiery i się tłumaczyć. To policjanci mają nam służyć, a nie odwrotnie.

Dla Brytyjczyka prawa jednostki są świętością i gwarancją wolności. Ludzie to nie bydło, które można zakolczykować. Może niedługo małym dzieciom będzie się wszczepiało czipy?

Skoro Brytyjczycy się sprzeciwiają, dlaczego władze wprowadzają dowody?

Niestety, obecny lewicowy rząd ma wyraźnie autorytarne ciągoty. Ostatnio na przykład wpadł na pomysł, żeby zebrać próbki DNA wszystkich obywateli – karanych i niekaranych – w jednej wielkiej bazie danych. Trudno wyobrazić sobie coś głupszego. W wypadku kart rząd najwyraźniej chce przypodobać się wielkiej armii państwowych urzędników, którzy będą teraz mogli nakazywać ludziom, żeby się wylegitymowali. Wprowadzenie dowodów osobistych to objaw braku zaufania do obywateli. Pomysł rodem z Orwella. I tak już każdy nasz krok śledzą dziesiątki kamer przemysłowych.

W Wielkiej Brytanii podczas I i II wojny światowej były jednak dowody osobiste. A dziś również toczy się wojna – z terroryzmem.

Reklama
Reklama

To były zupełnie inne konflikty. Dowody osobiste były potrzebne, aby ułatwić policji wyłapywanie szpiegów. Nie ma natomiast żadnych dowodów na to, że ten kawałek plastiku może w jakikolwiek sposób powstrzymać terrorystów. Przecież ludzie, którzy wysadzili się w powietrze w londyńskim metrze, byli obywatelami Wielkiej Brytanii. Zresztą w krajach, w których są dowody osobiste, też przecież dochodzi do zamachów.

Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama