[b]Rz: Przed 70 laty 2 października 1938 roku Wojsko Polskie zajęło czechosłowackie Zaolzie. Czy była to słuszna decyzja?[/b]
[b]Piotr M. Majewski: [/b]Polsce udało się osiągnąć jeden z istotnych celów politycznych, do którego dążyła przez prawie cały okres międzywojenny, czyli od momentu utraty Zaolzia w 1920 roku, kiedy Czechosłowacy wykorzystali zagrożenie Rzeczypospolitej inwazją sowiecką. Była to jednak gra ryzykowna. W przypadku twardszej postawy Czechosłowacji Polsce groziłby konflikt nie tylko z nią, ale i ze Związkiem Sowieckim, z którym Praga była w sojuszu. Co więcej, ewentualna ingerencja sowiecka przebiegałaby pod hasłami obrony demokracji i prawdopodobnie wciągnęłaby do akcji przeciwko Polsce również Wielką Brytanię i Francję. Szczęśliwie dla Polski scenariusz pesymistyczny się nie ziścił.
[b]Pojawiają się głosy, że Polska pomogła Europie w rozbiorze Czechosłowacji, a nawet, że była sojusznikiem Hitlera. Ile w tym prawdy?[/b]
Nie da się ukryć, że Polska – niezależnie od intencji – wzięła udział w rozbiorze Czechosłowacji. O żadnym sojuszu z III Rzeszą nie można jednak mówić. Polska po prostu skorzystała z sytuacji wykreowanej przez mocarstwa europejskie. Musimy pamiętać, że Europa Środkowo-Wschodnia nie była politycznie zintegrowana, a stosunki polsko-czechosłowackie były bardzo złe. Elity Rzeczypospolitej uważały Czechosłowację za twór sezonowy, który – prędzej czy później – musi upaść. Na tę ewentualność należało być przygotowanym, by wykorzystać ją do własnych celów, co stało się w roku 1938.
[b]Czesi zapamiętali nam zajęcie Zaolzia. Czy tamta sprawa wciąż ma wpływ na relacje polsko-czeskie?[/b]