Nigdy nie będzie tak jak za Jana Pawła II

Benedykt XVI długo był dla nas zagadką. Niełatwo było nam się do niego przyzwyczaić. Wiele osób w Izraelu wciąż czuje się niekomfortowo z powodu jego niemieckiego pochodzenia – twierdzi były ambasador Izraela w Polsce

Publikacja: 11.05.2009 00:59

Będzie widoczna różnica między przyjęciem Benedykta XVI a tym, co w Jerozolimie działo się dziewięć

Będzie widoczna różnica między przyjęciem Benedykta XVI a tym, co w Jerozolimie działo się dziewięć lat temu, gdy z pielgrzymką przybył jego poprzednik – uważa Szewach Weiss. Na zdjęciu papież Jan Paweł II przed Ścianą Płaczu w Jerozolimie, 26 marca 2000 roku

Foto: Reuters

Benedykt XVI zostanie przyjęty w Izraelu z pełnymi honorami i z szacunkiem. Jesteśmy kulturalnym narodem i doskonale wiemy, że papież jest duchowym przywódcą katolików na świecie. Ale będzie widoczna różnica między przyjęciem Benedykta XVI a tym, co w Jerozolimie działo się dziewięć lat temu, gdy z pielgrzymką przybył tu Jan Paweł II. Jako przewodniczący Yad Vashem miałem zaszczyt osobiście go gościć. Pamiętam, jak bardzo naród żydowski na niego czekał. Wyraźnie wyczuwaliśmy te emocje. Był w tym rodzaj pewnego napięcia. Atmosfera była wręcz elektryzująca.

Na Benedykta XVI też wszyscy czekają, ale inaczej. Nigdy nie będzie to takie samo oczekiwanie jak na Jana Pawła II. Wiem, że obecny papież tego nie lubi, ale porównanie z Janem Pawłem II zawsze będzie powracać.

[srodtytul]Bohater z Polski[/srodtytul]

Benedykta XVI powita izraelski prezydent i inne osobistości naszej sceny politycznej oraz życia duchowego. Spotkanie zapewne będzie przepiękne, uroczystość – najwyższej rangi. Ale atmosfera będzie zupełnie inna.

Pamiętam jak papież Polak przybył na lotnisko im. Dawida Ben Guriona – Żyda pochodzącego z Polski. Powitał go premier Ehud Barak, którego rodzina wywodzi się z Polski, a także ówczesny rabin naczelny Izraela Meir Lau pochodzący z Piotrkowa Trybunalskiego, oraz przewodniczący Yad Vashem i były przewodniczący Knesetu Szewach Weiss – również pochodzący z Polski. Wspominam to z nostalgią, bo tym razem takiego spotkania nie będzie.

Pamiętam, jak w Yad Vashem szedłem ramię w ramię z Janem Pawłem II. Weszliśmy do miejsca pamięci, gdzie na mapie śmierci widnieją nazwy: Auschwitz, Treblinka, Sobibór, Majdanek, Dachau, Stutthof. Dokładnie wiem, co czuł Jan Paweł II. Widziałem łzy w jego oczach. Odczuwał wstyd – jako człowiek i jako chrześciajnin – że w chrześcijańskiej Europie mogła wydarzyć się taka tragedia. Czuł ogromny ból. W tym bólu papież był po stronie ofiar. A ja czułem z papieżem braterstwo. Obaj byliśmy po stronie ofiar. I Karol Wojtyła, i Szewach Weiss.

Kochaliśmy Jana Pawła II. W Izraelu i w środowiskach żydowskich na świecie papież z Polski był bohaterem. Sprawił to jego specjalny stosunek do Żydów, a także jego polskość. Trzeba podkreślić, że jedna trzecia narodu żydowskiego w taki czy inny sposób jest związana z Polską i Polakami. Z naszego punktu widzenia Karol Wojtyła był dobrym Polakiem, człowiekiem odważnym, arystokratą ducha. Po wizycie w Jerozolimie jeszcze urósł w naszych oczach.

[srodtytul]Drażliwe pochodzenie[/srodtytul]

Benedykt XVI zaś długo był dla nas zagadką. Niełatwo było nam się do niego przyzwyczaić. Wiele osób w Izraelu wciąż czuje się niekomfortowo z powodu jego niemieckiego pochodzenia. Gdy Benedykt XVI przybędzie do Yad Vashem, gdy będzie się tam modlił, wyobrażam sobie, że będzie czuł osobistą odpowiedzialność za to, iż w czasach, kiedy mordowano ludzi, których imiona przechowuje to mauzoleum – on był po drugiej stronie. Ale mowa, którą tam wygłosi, ma szansę otworzyć serca Żydów i Izraelczyków. Z jego punktu widzenia powinna to być najważniejsza przemowa w życiu. Czekamy na to.

Przede wszystkim oczekujemy jednak od Watykanu empatii. Zwłaszcza że w ostatnim czasie sporo się na linii Izrael – Watykan działo. Osobiście bardzo uraziła mnie niedawna konferencja ONZ poświęcona rasizmowi, która odbyła się w Genewie, tak zwany Durban II. W roli głównego winowajcy obsadzono Izrael. Państwa demokratyczne, m.in. Stany Zjednoczone, Polska i sześć innych krajów, zbojkotowały to spotkanie, uznając je za rasistowskie. Trudno się dziwić. Jak można organizować konferencję dotyczącą praw człowieka, na głównego mówcę zapraszając prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada, który mówił kiedyś o zmieceniu Izraela z powierzchni ziemi? To hipokryzja, cynizm, brak moralności.

[wyimek]Osobiście bardzo uraziła mnie niedawna konferencja ONZ poświęcona rasizmowi, która odbyła się w Genewie, tak zwany Durban II. W roli głównego winowajcy postawiono Izrael. Zasmucające jest to, że Watykan wysłał na nią swojego przedstawiciela [/wyimek]

Zasmucające jest to, że Watykan wysłał do Genewy swojego przedstawiciela. A ten nie dość, że wziął udział w konferencji, to na dodatek pozostał na sali obrad nawet wtedy, gdy grupa przedstawicieli państw unijnych ją opuściła w proteście przeciwko słowom Ahmadineżada oskarżającego Izrael o rasizm. Rozumiem, że ze strony Watykanu było to zachowanie dyplomatyczne. Ale my, Izraelczycy, oczekiwalibyśmy, żeby Watykan zachowywał się inaczej – aby na względzie bardziej miał wymiar duchowy niż dyplomatyczny. Przedstawiciel Watykanu powinien wyjść z tego spotkania, a tego nie zrobił. To nas boli.

[srodtytul]Liczą się spontaniczne gesty[/srodtytul]

Poza tym Benedykt XVI zbyt długo się wahał, jak zareagować na antysemicką wypowiedź lefebrystycznego biskupa Richarda Williamsona, który zanegował skalę Holokaustu. Dla mnie najsmutniejsze jest właśnie to wahanie Benedykta XVI. Uważam bowiem, że w takich sytuacjach najważniejsza jest spontaniczność.

A Jan Paweł II potrafił się zachować spontanicznie. Przypomnijmy sobie rok 1986 i jego wizytę w rzymskiej synagodze. To była spontaniczna decyzja papieża. Ale jednocześnie podjęta bez żadnego wahania. Takiej właśnie decyzji – w sprawie niezwykle delikatnej – oczekujemy od obecnego papieża, człowieka, który pochodzi z Niemiec i którego życiorys zawiera także rys tragiczny. Oczekujemy zrozumienia dla naszej pamięci, naszego bólu i naszej otwartej rany. Oczekujemy spontanicznego poparcia, bez wahania, do końca.

Następna kwestia to wizyta Benedykta XVI w obozie koncentracyjnym Auschwitz w 2005 roku. Papież w wygłoszonej wówczas mowie sugerował istnienie jakiejś dziwnej bandy, która w latach 30. i 40. ubiegłego wieku duchowo omotała naród niemiecki. Papież nie nazwał rzeczy po imieniu. Z naszego punktu widzenia to ucieczka od odpowiedzialności.

Co prawda Benedykt XVI stara się też podążać śladami swego poprzednika – pierwszego papieża, który kiedykolwiek przestąpił próg żydowskiej bożnicy. Także odwiedził synagogę. Ale między tymi dwiema wizytami jest lekka różnica. Jan Paweł II, odwiedzając rzymską synagogę, podkreślał, że przyszedł tam jako biskup Rzymu. Benedykt XVI zaś odwiedził synagogę w Kolonii, w Niemczech – swojej ojczyźnie – niejako przy okazji zjazdu młodzieży katolickiej.

[srodtytul]Test dla Kościoła[/srodtytul]

Mimo wszystko stosunki Izraela z Watykanem uważam za dobre. Są lepsze niż 50 czy 60 lat temu. Bardzo poprawiły się już za czasów Jana XXIII, następnie rozwijały się za czasów Jana Pawła II. Zaledwie dwa tygodnie po swoim wyborze na Stolicę Piotrową Benedykt XVI zaprosił przywódców żydowskich. Wzywał do pogłębienia dialogu między chrześcijanami i żydami oraz potępił wszelkie przejawy nienawiści, prześladowania i antysemityzmu.

Wstrzymał też – co nas cieszy – proces beatyfikacji francuskiego kapłana Leona Dehona, którego oskarża się o antysemityzm. Historycy francuscy ujawnili zapiski ojca Leona (zmarłego w 1925 roku), w których twierdził, że Żydzi są „zrzeszeni w swojej nienawiści do Jezusa Chrystusa” i że Talmud jest „księgą wskazówek dla zbrodniarzy, demoralizatorów i niszczycieli społeczeństwa”. Trwa śledztwo kościelne, które ma wykazać, czy ojciec Dohen zasłużył na kanonizację.

Wizyta Benedykta XVI w Izraelu będzie zatem testem i dla niego samego, i dla Kościoła katolickiego. Szczególnie ciekawi nas, co będzie zawierała kartka, którą papież włoży między kamienie Ściany Płaczu.

Dziś, zwłaszcza po Holokauście, podczas którego zamordowano jedną trzecią narodu żydowskiego, potrzebny jest mocny most między Kościołem katolickim, narodem żydowskim i jego państwem – Izraelem. Dlatego z niecierpliwością czekamy na namiestnika św. Piotra w Jerozolimie. —not. k.z.

Szewach Weiss jest izraelskim politologiem i politykiem, był m.in. przewodniczącym Knesetu z ramienia Partii Pracy i ambasadorem Izraela w Polsce. Współpracuje z „Rzeczpospolitą”

Benedykt XVI zostanie przyjęty w Izraelu z pełnymi honorami i z szacunkiem. Jesteśmy kulturalnym narodem i doskonale wiemy, że papież jest duchowym przywódcą katolików na świecie. Ale będzie widoczna różnica między przyjęciem Benedykta XVI a tym, co w Jerozolimie działo się dziewięć lat temu, gdy z pielgrzymką przybył tu Jan Paweł II. Jako przewodniczący Yad Vashem miałem zaszczyt osobiście go gościć. Pamiętam, jak bardzo naród żydowski na niego czekał. Wyraźnie wyczuwaliśmy te emocje. Był w tym rodzaj pewnego napięcia. Atmosfera była wręcz elektryzująca.

Pozostało 92% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości