Mówcy wyszli w poniedziałek na trybunę, gdzie stał kiedyś mur. Wolność i demokrację odmieniali przez wszystkie przypadki, choć – warto to przypomnieć – sam mur nie stanął po to, żeby zniewolić. Gdy go budowano, wschodnia Europa zniewolona była już od 15 lat. Mur miał nas odgrodzić od pokus dobrobytu. Od Europy, która po traktatach rzymskich rozwijała się szybciej niż Ameryka. Od złotej epoki kapitalizmu. [wyimek]Mur miał nas odgrodzić od pokus dobrobytu. Od złotej epoki kapitalizmu[/wyimek]
[srodtytul]Puste i pełne półki[/srodtytul]
Mur miał dzielić kontynent na strefę pustych i pełnych półek. Oddzielać kolorowy świat indywidualizmu od socjalnych baraków urawniłowki. Nędzę od dobrobytu. Dyktaturę od równych szans. Od tego wszystkiego, co niesie ze sobą wolny rynek.
Miał oddzielić Europę Wschodnią od tego, co my, liberałowie, zawsze nazywaliśmy swoją misją. Bo nikt z nas nie cieszy się przecież, kiedy ludzie tracą pracę, a firmy bankrutują. Nie żyjemy w nadziei, że bezwzględne prawa rynku zmiotą kiedyś dorobek życia i fundusze emerytalne robotników.
Kapitalizm to coś więcej niż kreatywna destrukcja. To trzysta lat poszukiwań filozofów. Od Johna Locke’a i jego „Rozważań dotyczących rozumu ludzkiego”, przez Friedricha Hayeka, Adama Smitha, po Miltona Friedmana, ale też Karola Marksa, Johna Maynarda Keynesa i Josepha Stiglitza. Niektórzy błądzili, ale wszyscy w nadziei, że znajdą system, który najskuteczniej ochroni nas przed nędzą i jej konsekwencjami – wojnami, nienawiścią, totalitaryzmem. Dziś wiemy, że kapitalizm to nasza największa szansa.