DDB [/b]
Spoty kandydatów na prezydenta to prawie wyłącznie „gadające głowy”. Na dodatek mówiące jednym głosem, unikając kontrowersji. Wszyscy są nastawieni na dialog, wspólne działanie, przyszłość. Najbardziej zastanawiający jest spot Jarosława Kaczyńskiego. Ten kandydat pokazuje się jako zupełnie inny człowiek niż ten znany nam dotychczas. Do przeszłości odwołuje się on tylko po to, żeby mówić o przyszłości, jest odmłodzony (pewnie również komputerowo) i pokazuje się z młodzieżą. Taka przemiana może okazać się skuteczna, bo wszyscy o niej mówią i zastanawiają się, czy jest prawdziwa. W spocie Bronisława Komorowskiego nic nas nie dziwi. Widzimy, że kandydat ma ciekawą biografię, dobrze się czuje w całej Polsce i ma dużą tradycyjną rodzinę. Grzegorz Napieralski mówi do nas trochę jak do dzieci, tłumacząc podstawowe pojęcia społeczno-polityczne. Waldemar Pawlak stawia na doświadczenie, wykształcenie i nowoczesne technologie. Podobnie z Andrzejem Lepperem czy Andrzejem Olechowskim. Gdybym przyjechał z zagranicy i nie znał kandydatów, to miałbym poważny problem, żeby ich od siebie odróżnić. W skali od jednego do dziesięciu czterem głównym kandydatom: Kaczyńskiemu, Komorowskiemu, Napieralskiemu i Pawlakowi daję od trzech punktów do pięciu.
[i]—not. maty [/i]
[b] Ewa Galica
PZL [/b]
Grzegorz Napieralski kieruje się za pomocą teledysku do młodej grupy docelowej. Nie pada w nim żadna obietnica, poza pustym słowem „Internet”, a użyte środki wyrazu świadczą o powierzchownym podejściu do kultury młodzieżowej. Spot wytwarza więź emocjonalną z dziewczynami, ale nie z kandydatem. Z kolei spoty, w których Napieralski przemawia do wyborców, są tylko dla wytrwałych. Nie przykuwają uwagi nudnawą formą wykładu. Waldemar Pawlak wybrał konwencję newsów, która pasuje do tego, że pokazuje się on jako człowiek, który działa. Z drugiej strony jest to konwencja, która przynależy do świata szybko zmieniających się wiadomości, a te zazwyczaj wprowadzają atmosferę chaosu i nie zostają z odbiorcą na dłużej. Po spotach Jarosława Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego widać, że walczą z większym spokojem niż pozostali kandydaci, choć robią to na różne sposoby. Komorowski mówi mniej oficjalnym językiem. Przybliża wyborcy swoją historię, tworzy z nim więź emocjonalną. Pokazuje skąd jest, więc po obejrzeniu spotu odbiorca ma wrażenie, że z kandydatem nawiązał osobiste relacje. Na końcu przemyca żart, który jeszcze ociepla jego wizerunek. Kaczyński wykorzystuje dąb Bartek - to dobry środek wyrazu, bo symbolizuje majestat, siłę, stabilność i jest nasz, polski. Wybrał język oficjalny, co wprowadza dystans, choć sadząc drzewa w zwykłym, nieoficjalnym stroju, może stać się trochę bliższy. W spocie delikatnie nas ostrzega, ale to nie zaburza łagodnego nastroju całości.