Autorzy tego typu postulatów spotykają się nieraz z pytaniem: „a co będzie, jak ćwiczenie nie wyjdzie?”. Pytanie wydaje się pozbawione sensu – co to znaczy nie wyjdzie? Być może pokaże, że nic nie umiemy, mamy złe procedury, nieprzystosowany sprzęt i niekompatybilną łączność, lecz nie będzie to oznaczać, że ćwiczenie „nie wyszło”. Ono spełniło swoje zadanie, bo pokazało, co nie działa. W tej sytuacji należy się cieszyć, że słabości obnażyło ćwiczenie, a nie rzeczywistość, naprawić niedociągnięcia i za miesiąc zrobić kolejne ćwiczenie, żeby sprawdzić, czy zostały rzeczywiście naprawione.
[srodtytul]Kariera potakiwacza[/srodtytul]
To oczywiste, mogłoby się wydawać, rozumowanie jest nie do przyjęcia dla wielu decydentów. Jaskrawym przykładem może być ćwiczenie antyterrorystyczne w Pałacu Kultury w roku 2001. Przygotowane w najgłębszej tajemnicy przed ćwiczącymi służbami pokazało ich całkowite nieprzygotowanie. Od powiadamiania przez koordynację, scenariusze działania, dowodzenie na miejscu do całkowitego braku procedur w powiązaniu z nieumiejętnością improwizacji przez dowodzących. Jedynym efektem było... pozbycie się jego organizatorów, bo przecież się „nie udało”. Politycy są świetni, zarządzanie wspaniałe, tylko ci złośliwi organizatorzy ćwiczeń! Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby tymi „złośliwymi” nie byli organizatorzy ćwiczeń, tylko prawdziwi terroryści.
Wkrótce podobne ćwiczenie przeprowadzono na terenie PKP w Krakowie. Ci sami organizatorzy, podobny tragikomiczny przebieg i podobna reakcja decydentów, tym razem szczebla wojewódzkiego. Notabene do pierwszego zgrzytu doszło, gdy zażądano od organizatorów doręczenia wniosków z ćwiczeń przed ich przeprowadzeniem. Argumentacja zwalała z nóg: no przecież potem będzie konferencja prasowa i muszą być gotowe wnioski.
Opisywane przykłady dotyczą okresu sprzed dziesięciu lat, lecz, niestety, niewiele się od tego czasu zmieniło. Próby zmiany podejścia do ćwiczeń, które próbowano wprowadzić jako obowiązujące w roku 2009, skończyły się tym, że rządzący pozbyli się tych, którzy próbowali je wprowadzić. Nadal większość decydentów stawia na spokój i ładną fasadę, za którą co prawda nie kryje się żadna treść, ale przynajmniej chwilowo nie trzeba podejmować żadnych decyzji.
Stawia się na „potakiwaczy”, którzy zawsze upewnią decydenta w przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Zapewnianie, że władza jest genialna i nic nie należy zmieniać, „bo przecież zawsze tak się robiło”, wystarcza, by zagwarantować sobie karierę w polskiej administracji. Selekcja negatywna pozwala więc odsuwać od możliwości decyzyjnych praktyków wiedzących, co nie działa, i chcących to zmienić, na rzecz „strażaków, co nie widzieli pożaru, policjantów, co nie widzieli bandyty, czy żołnierzy, co nie widzieli poligonu”.