Bratkowski to nasz Wielki Inkwizytor i spec od „polskiego faszyzmu”. Oczywiście - kojarzonego z Jarosławem Kaczyński i PiS. Nie ustaje w tropieniu „brunatnych czarownic”. Swoje zarzuty porządkuje w 12 punktach. Oto niektóre z "argumentów" Bratkowskiego:
Partia Kaczyńskiego zorganizowana jest statutowo na sposób stricte, przykro mi, faszystowski, z pełnią władzy w jednym ręku. Partia robi, co chce wódz. Żadnej dyskusji. Dorn próbował. Panie też. To tylko nasz Mussolini przesadził w 2007 r. z pewnością siebie.
Fackelzugi, marsze z pochodniami, wedle najlepszych wzorów, z transparentami, które lżą członków władz państwa. Bez żadnych argumentów poza nienawiścią. Wódz nie może się wyprzeć wzoru, wie kto tak zaczynał, co więcej, nie wypiera się treści transparentów, które za nim idą. Choć jakiegoś podpitego bezdomnego ścigano swego czasu za obrazę byłego prezydenta.
Goebbels uczył – powoływać się i korzystać z demokracji, dopóki się nie zdobędzie władzy. Wódz uważał Samoobronę za wrogą demokracji, ale gdy przyszło dzięki niej wziąć władzę, nie miał skrupułów. W latach jego władzy już nie padały słowa tak ważne dla demokracji jak „społeczeństwo obywatelskie” czy „samorząd”. Propaganda niezadowolenia zamiast propagandy zaradności, jątrzenie i propaganda konfliktu zamiast współpracy, majstrowanie wokół przeszłości zamiast pytania, co zrobić dla jutra - oto program ruchu, którego cel można rozumieć tylko jako destabilizację. To paliwo polityczne, znane dokładnie z doświadczenia walki o władzę Mussoliniego i Hitlera.
Teraz wódz wyłożył za to program nie tylko obalenia legalnych władz państwa, których nie uznaje. Wyłożył program obalenia ustroju naszej demokracji. Nie ma chyba co do tego najmniejszych wątpliwości. „Raport o stanie państwa” przewiduje utworzenie centralnego ośrodka władzy politycznej w kraju, dokładnie wedle ideałów Benito Mussoliniego i Adolfa Hitlera. Nawet myśl polityczna ma być scentralizowana.