Stefan Bratkowski: Kaczyński to nasz Mussolini, czerpiący z Goebbelsa

Widmo krąży nad Polską – widmo faszyzmu. Czołowy piewca tej teorii - Stefan Bratkowski znowu uderzył ze wzmożoną siłą. W co tym razem, na razie nie wiadomo. Niestety, choroba ciężkiej nienawiści postępuje u tego człowieka

Publikacja: 17.05.2011 10:35

Stefan Bratkowski: Kaczyński to nasz Mussolini, czerpiący z Goebbelsa

Foto: W Sieci Opinii

Bratkowski to nasz Wielki Inkwizytor i spec od „polskiego faszyzmu”. Oczywiście - kojarzonego z Jarosławem Kaczyński i PiS. Nie ustaje w tropieniu „brunatnych czarownic”. Swoje zarzuty porządkuje w 12 punktach. Oto niektóre z "argumentów" Bratkowskiego:

Partia Kaczyńskiego zorganizowana jest statutowo na sposób stricte, przykro mi, faszystowski, z pełnią władzy w jednym ręku. Partia robi, co chce wódz. Żadnej dyskusji. Dorn próbował. Panie też. To tylko nasz Mussolini przesadził w 2007 r. z pewnością siebie.

Fackelzugi, marsze z pochodniami, wedle najlepszych wzorów, z transparentami, które lżą członków władz państwa. Bez żadnych argumentów poza nienawiścią. Wódz nie może się wyprzeć wzoru, wie kto tak zaczynał, co więcej, nie wypiera się treści transparentów, które za nim idą. Choć jakiegoś podpitego bezdomnego ścigano swego czasu za obrazę byłego prezydenta.

Goebbels uczył – powoływać się i korzystać z demokracji, dopóki się nie zdobędzie władzy. Wódz uważał Samoobronę za wrogą demokracji, ale gdy przyszło dzięki niej wziąć władzę, nie miał skrupułów. W latach jego władzy już nie padały słowa tak ważne dla demokracji jak „społeczeństwo obywatelskie” czy „samorząd”. Propaganda niezadowolenia zamiast propagandy zaradności, jątrzenie i propaganda konfliktu zamiast współpracy, majstrowanie wokół przeszłości zamiast pytania, co zrobić dla jutra - oto program ruchu, którego cel można rozumieć tylko jako destabilizację. To paliwo polityczne, znane dokładnie z doświadczenia walki o władzę Mussoliniego i Hitlera.

Teraz wódz wyłożył za to program nie tylko obalenia legalnych władz państwa, których nie uznaje. Wyłożył program obalenia ustroju naszej demokracji. Nie ma chyba co do tego najmniejszych wątpliwości. „Raport o stanie państwa” przewiduje utworzenie centralnego ośrodka władzy politycznej w kraju, dokładnie wedle ideałów Benito Mussoliniego i Adolfa Hitlera. Nawet myśl polityczna ma być scentralizowana.

Jak pisałem, jest dziś w Europie swoista pogoda na ruchy faszyzujące i faszystowskie, z nacjonalizmem i ksenofobią, od Finlandii po Hiszpanię, ale to chyba nie znaczy, że media mają w nich widzieć równorzędne, tolerowane w demokracji partie, tyle, że o innych tylko poglądach. Nie widzę symetrii między ich odmową uznania dla porządku konstytucyjnego a partiami, które szanują ustrój demokratyczny i godzą się z wynikami wyborów.

I co tu komentować? Oto naga prawda o zwolennikach demokracji medialnej ze środowiska Stefana Bratkowskiego. Nie cofną się przed żadną podłością, bo to ludzie mali i niegodni poważnego traktowania. Niedawno Katarzyna Kolenda-Zaleska pytała, czy nie można się w Polsce "po prostu różnić" poglądami. Odpowiadamy: niech pani redaktor zapyta o to Bratkowskiego, a potem powie nam, co odpowiedział. O ile w ogóle jest w stanie powiedzieć pół zdania bez oplucia wszystkiego wokół. Najwyżej się pani odsunie.

Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku