Początkiem był brutalny, obfitujący w kłamstwa i wyzwiska atak na III Rzeczpospolitą; wspólny PO i PiS. Zaczęto go w paranoicznym klimacie afery Rywina, a jeszcze bardziej Orlenu, o której do dziś nie wiadomo czy i czym była. Moment drugi to rezygnacja Włodzimierza Cimoszewicza z ubiegania się o prezydenturę, wskutek prowokacji działaczy Platformy. Natychmiast po tej rezygnacji Kaczyńscy porzucili podział na Polskę postkomuny i Polskę AK, użyteczną w wojnie z Cimoszewiczem i wymyślili podział na Polskę liberalną i solidarną użyteczny w wojnie z Donaldem Tuskiem.?
Jak widać powyżej - Kuczyński nie po raz pierwszy nie zauważa nawet, że sam sobie zaprzecza, pisząc prawdę o tym, że Cimoszewicza wykluczyła z gry Platforma, a zaraz potem - że walczyli z nim Kaczyńscy.
Gdy bracia Kaczyńscy, a teraz Jarosław i ich partia cichną; bo się zmęczyli, wpadli w zwątpienia, albo tak wykalkulowali, wówczas temperatura debaty politycznej gwałtownie spada. Jakby gorączkotwórczy wirus na jakiś czas opuścił organizm. Zaczyna być nudniej, bo wojna ekscytuje. Media przestają mieć na czołówkach ten sam temat. Na czoło wracają sprawy niewojenne, normalne w czasach pokoju; żłobki, podatki, ceny, kogo zdjęli, a kogo mianowali, jaki minister jest dobry, a jaki do niczego, co możemy zrobić w Unii itd. ?
Publicysta zarzuca prezesowi PiS cynizm:?
Wojna - choć zaciekawia - to męczy i opinia publiczna z nadzieją patrzy na każde osłabienie konfrontacji dwu głównych sił. Przy każdej z nich są duże twarde elektoraty, ale jest też wielu nie głosujących i tych co trwają przy Platformie nie dlatego, że ją bardzo lubią, lecz dlatego, że boją się agresywności Kaczyńskiego i jego partii. Kiedy więc PiS przycicha w swoich szaleństwach budzi się wiara, że może to zmiana trwała i warto tej partii dać szansę. (...) Im bardziej PiS i jego szef są wyciszeni, tym bardziej są zafałszowani - pisze Waldemar Kuczyński?.