Jak chirurg został cenzorem

Redaktorów z „Gazety Wyborczej” ceni się albo nie, ale trudno przejść obok ich tekstów obojętnie. Wojciech Czuchnowski jest nietypowy. Kadził Maciejowi Łętowskiemu (na zdjęciu) i Arturowi Sierantowi, bo przypuścili atak na niezależność "Rzeczpospolitej"

Publikacja: 20.05.2011 01:25

Jak chirurg został cenzorem

Foto: W Sieci Opinii

Redaktorów z „Gazety Wyborczej” ceni się albo nie, ale trudno przejść obok ich tekstów obojętnie. Wojciech Czuchnowski jest nietypowy. Oczywiście, skoro na festynie człowiek zajrzy na pokaz Cyganki łykającej widelce, to przecież i przeglądając „GW” zatrzyma czasem wzrok na jego tekście. Jeśli artykuł jest krótki, można spróbować doczytać do końca.

 

Oto wrażenia Czuchnowskiego z lektury listu dwóch członków zarządu Presspubliki do rektora KUL, w którym składają oni na jego ręce przeprosiny dla czytelników „Rzeczpospolitej” za opublikowanie przez nią krótkiego wywiadu z Grzegorzem Braunem. Ten reżyser znany jest z tego, że niedawno na spotkaniu koła studenckiego na KUL nazwał nieżyjącego abp. Józefa Życińskiego „kłamcą” i „łajdakiem”. „Rz” wydrukowała krótką rozmowę z autorem tych słów, a obok – wywiad ze Stanisławem Obirkiem, który Brauna wypowiedź jednoznacznie potępił. Wcześniej rektor KUL, wzorem premiera walczącego z kibicami, zamknął na rok całe koło studenckie. Jako żywo, przypomina to czasy najbardziej haniebnych wydarzeń w dziejach polskiego szkolnictwa, by uderzyć w patetyczną nutę, zanim na ziemię ściągnie nas Czuchnowski.

 

„Z ulgą czytam list wiceprezesów Presspubliki, wydawcy "Rzeczpospolitej" do rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Maciej Łętowski i Artur Sierant przepraszają w nim za publikację we wtorkowej "Rz" wywiadu z reżyserem Grzegorzem Braunem, oszczercą, który brutalnie zaatakował niedawno zmarłego arcybiskupa Józefa Życińskiego”. Kulturalnie, prawda? Dalej redaktor „GW” cytuje złotą myśl Łętowskiego i Sieranta: „Są poglądy, które nie korzystają z przywileju udziału w debacie publicznej na takich samych prawach, jak inne”. Czuchnowski, któremu poglądy kazały kiedyś z chirurgiczną precyzją opisywać zwłoki prezydenta Kaczyńskiego po katastrofie w Smoleńsku, nie bierze groźby wykluczenia do siebie. Przychodzi bowiem w jego tekście czas na ostateczne pchnięcie. „Od listu odciął się już prezes Presspubliki, Paweł Bień (stwierdził, że to prywatne zdanie Łętowskiego i Sieranta), a na prawicowych forach internetowych, wiceprezesów obrzuca się kalumniami zarzucając im współpracę z rządem i "Gazetą Wyborczą". (...) Ciekawe, ilu dziennikarzy w redakcji "Rzeczpoposlitej" podpisałoby się pod listem Łętowskiego i Sieranta?”.

 

Pytanie jest złożone, ale podejmę trud odpowiedzi, by zaspokoić Czuchnowskiego ciekawość. Po pierwsze: trzeba by się dowiedzieć, gdzie ta „Rzeczpoposlita” ma redakcję i wysłać tam prędziutko Agnieszkę Kublik. Jeśli natomiast o „Rzeczpospolitą” tu chodzi (niech sobie szybko Czuchnowski literówki na stronie poprawi, bo jeszcze się kto przyczepi) odpowiedź jest jeszcze bardziej złożona. Bo z moich prywatnych wyliczeń wynika, że z dziennikarzy, którzy podpisaliby się pod listem przedstawicieli rządu w zarządzie Presspubliki, jestem tylko ja i może jeszcze ze dwóch, ale będa dopiero w przyszłym tygodniu. Inni najpierw chcą wiedzieć, co Czuchnowski szykuje i czy to prawda, że będzie u nas naczelnym. Słowo, ludzie od wczoraj tylko o tym gadają. ?

Redaktorów z „Gazety Wyborczej” ceni się albo nie, ale trudno przejść obok ich tekstów obojętnie. Wojciech Czuchnowski jest nietypowy. Oczywiście, skoro na festynie człowiek zajrzy na pokaz Cyganki łykającej widelce, to przecież i przeglądając „GW” zatrzyma czasem wzrok na jego tekście. Jeśli artykuł jest krótki, można spróbować doczytać do końca.

Oto wrażenia Czuchnowskiego z lektury listu dwóch członków zarządu Presspubliki do rektora KUL, w którym składają oni na jego ręce przeprosiny dla czytelników „Rzeczpospolitej” za opublikowanie przez nią krótkiego wywiadu z Grzegorzem Braunem. Ten reżyser znany jest z tego, że niedawno na spotkaniu koła studenckiego na KUL nazwał nieżyjącego abp. Józefa Życińskiego „kłamcą” i „łajdakiem”. „Rz” wydrukowała krótką rozmowę z autorem tych słów, a obok – wywiad ze Stanisławem Obirkiem, który Brauna wypowiedź jednoznacznie potępił. Wcześniej rektor KUL, wzorem premiera walczącego z kibicami, zamknął na rok całe koło studenckie. Jako żywo, przypomina to czasy najbardziej haniebnych wydarzeń w dziejach polskiego szkolnictwa, by uderzyć w patetyczną nutę, zanim na ziemię ściągnie nas Czuchnowski.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości