Publicysta Studia Opinii - Piotr Jezierski zajmuje się analizą sytuacji w „Rzeczpospolitej”. Oczywiście, chodzi o list dwóch członków (z ramienia rządu) - Macieja Łętowskiego i Artura Sieranta, w którym przeprosili oni za wywiad dziennika z Grzegorzem Braunem. Jezierski obszernie analizuje zagrożenie dla „wolności słowa”, jakie płynie z łamów „Rz”.
Lekceważenie p. Lisickiego dla polskiego udziałowcy jest jedynie przejawem wielkiej bufonady i pewności siebie. Najwyraźniej liczy: albo na zwycięstwo PiS-u, albo na wieczny charakter sporu między obecnymi udziałowcami. (...) Dziś p. Lisicki próbuje ustawić się w pozycji samodzielnego podmiotu, który będzie „autonomicznie” - tj. niezależnie i od Mecomu, i od polskiego udziałowcy - decydował o „linii redakcji” (a jaka ona jest - każdy widzi). Chroni się przy tym za szumne hasła o wolności prasy, miejscu w mediach dla „prawicowej wrażliwości” itp. Nikt mu tego nie odbiera. Może sobie pisać, co chce i gdzie chce, ale - czy to się komuś (Lisickiemu) podoba, czy nie - prawo jednoznacznie określa, że za redakcję odpowiada właściciel. I to on decyduje o linii redakcji: czy będzie ona prawicowa, czy lewicowa, a choćby i „brukowa”. Ma do tego prawo. I Lisicki, choćby miał usta pełne frazesów o wolności mediów, tego nie zmieni.
Jezierski podsumowuje:
A skoro już tak jest, że Skarb Państwa – po wcześniejszym skomercjalizowaniu przedsiębiorstwa państwowego PWR “Rzeczpospolita” - został współwłaścicielem “Presspubliki”, to choćby z tego tytułu, dopóki nie sprzeda swoich udziałów temu, kto zaproponuje najlepsze warunki - powinien pamiętać, że reprezentuje polityczne i ideowe interesy podatników zarówno tych z prawej, jak i z lewej strony sceny politycznej. Taka zresztą była formuła “Rzeczpospolitej” wypracowana przez Dariusza Fikusa i realizowana przez jego następców, dopóki w 2006 r nie pojawiła się nowa ekipa z mocnym pisowskim poparciem. Dlatego gromkie słowa o wolności słowa w ustach Pawła Lisickiego są niczym innym, jak żałosną próbą ideologicznego zawłaszczenia tytułu dla jednej opcji politycznej, a w istocie jednego środowiska – zwolenników IV RP. Na koszt państwa i ogółu podatników.
I co tu komentować? Może warto jedynie dodać, że pod tekstem widnieje podpis: "Piotr Jezierski, osoba Autora i adres znane redakcji?". A skoro tak, można przypuszczać, że i sam autor, pardon, Autor jest znany Redakcji, pardon, redakcji Studia Opinii. Gdybyśmy mieli zaryzykować rozszyfrowanie "osoby Autora", stawiamy, że to zemsta Stefana Bratkowskiego za krytykę jego "antyfaszystowskich" wypocin. Ma się swoich ludzi, co panie Stefanie? Za rządu PiS też byście w Studiu Opinii promowali prorządową linię redakcji? Hipopotamy hipokryzji - ten tytuł otrzymujecie od nas gratis. Ale my tu gadu, gadu, a tam faszyści żarty sobie z prezydenta robią.