Polska okresu transformacji to historia solidnego (ok. 4 proc. średniorocznie) i w miarę stabilnego wzrostu gospodarczego. Jednak bez podjęcia strategicznych decyzji potencjalne tempo rozwoju może spaść do zaledwie 1 – 2 proc. W kontekście dokonywanych właśnie politycznych wyborów warto pamiętać o tym, aby bieżące zarządzanie kryzysem – na którym wszyscy się dziś skupiają – nie przysłoniło potrzeby długofalowej strategii dla naszego kraju. Kierunki na następne lata trzeba wyznaczać bowiem już dziś.
Przez minione 20 lat politycy namawiali nas do naśladowania tygrysów gospodarczych (najpierw była to Japonia, a następnie Irlandia), ale my w rzeczywistości szliśmy własną drogą, wykorzystując specyficzne dla naszego kraju czynniki wzrostu. W międzyczasie nasze niedoszłe wzorce zdążyły popaść w poważne tarapaty. Ich przykład to mocny dowód na to, że nie ma uniwersalnej – aktualnej zawsze i wszędzie – recepty na rozwój gospodarczy. Dla utrzymania się na długookresowej ścieżce wzrostu kluczowa jest bowiem umiejętność dokonywania zmian modelu rozwoju. Co więcej, zmiany te trzeba przeprowadzać we właściwym czasie.
Dwa wyże demograficzne
Od 20 lat model rozwoju polskiej gospodarki bazuje na tych samych czynnikach:
1. korzystnej relacji produktywności do kosztów pracy, co napędza napływ inwestycji zagranicznych i stymuluje eksport,
2. sprzyjającej demografii,