Przed wyborami na łamach "Wprost" przeprowadził cyklicznę akcję "Kto z PiS - ten wróg". Jego kulminacją był teatr jednego aktora w rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim. Gdy po wyborach zabrakło przeciwnika, pora znaleźć nowego. Najpierw w programie "na żywo" z udziałem ekspertów Środy i Niesiołowskiego rozprawia o krzyżu w Sejmie. Teraz we "Wprost" już okładką woła: "Pobudka! Palikot ostatnią szansą polskego Kościoła". Gdy nie wiadomo o co chodzi, redaktor Lis we wstępniaku wyjaśni:
Większość biskupów uznała podobno, że eksplozja poparcia dla Palikota to katastrofa dla Kościoła. Nic podobnego. To dla niego wielka szansa. Ponad 20 lat tkwił on w błogostanie i w letargu uśpiony zbyt łatwymi triumfami. Dostawał niemal wszystko, co chciał, od kogo chciał i kiedy chciał. Często nie musiał nawet prosić, bo państwo, niezależnie od różnych politycznych barw kolejnych ekip rządzących, samo odgadywało pragnienia Kościoła i je spełniało. Lewica, bo chciała uzyskać rozgrzeszenie za dawne grzechy, prawica, bo chciała uzyskać błogosławieństwo dla swej ekspansji. Ta era właśnie się skończyła. Przez 16 lat po 1989 r. polski Kościół chował się pod papieskimi szatami. Jego prawdziwe oblicze było trudno dostrzegalne, bo patrzono na Kościół przez podwójne okno – to w papieskiej komnacie i to na Franciszkańskiej 3 w Krakowie. Zamiast obrazu kościelnej rzeczywistości mieliśmy więc iluzję dosłodzoną wadowicką kremówką. Zamiast trzeźwej oceny Kościoła mieliśmy sentymentalną składankę wspomnień i wzruszeń. Ta epoka skończyła się sześć lat temu. Prawda wyszła na jaw, Kościół zaczął płacić rachunki. Na początek wizerunkowe. Na razie.
Dalej naczelny „Wprost” poucza biskupów, jak powinni postępować, by nie stracić zaufania społecznego.