Była pewna tradycja, że unikano nominacji tak politycznych i tak ideologicznych. To jest nieracjonalne, bo można się spodziewać, że wiele inicjatyw będzie miało o wiele trudniej.
Premier złamał tradycję. Ministrami sprawiedliwości byli zazwyczaj prawnicy i to utytułowani, a po drugie osoby które nie kojarzyły się tak politycznie i ideologicznie.
Podejrzewam, iż ta nominacja wzmocni bardzo pion prokuratorski. Będzie miał przed sobą partnera niedoświadczonego i bez żadnego autorytetu w środowisko.
To jest wynik wewnetrznej gry.
Piotr Zaremba na łamach portalu wPolityce.pl ocenia ruch premiera:
Obserwując decyzję z pewnej odległości, można widzieć w tym coś więcej niż manewry frakcyjne związane z neutralizacją Schetyny, któremu Tusk "podbiera" kolejnych zwolenników. Jedni z satysfakcją (Michał Kamiński), inni z obawą (Ludwik Dorn) przewidywali możliwość specyficznej taktyki Tuska. Przechyłowi w lewo w jednych sferach miałoby towarzyszyć przejmowanie pewnych elementów programu prawicy w innych: tak aby pozbawić oddechu PiS. Przyprzeć tę partię do prawej ściany.
O Gowinie Zaremba pisze:
W swojej nowej roli może wpaść na niejedną minę. Na przykład na styku z więziennictwem, które pozostaje w gestii tego ministerstwa. Wśród nielicznych członków rządu, których Tusk pozbył się bezlitośnie, byli, przypomnijmy, dwaj kolejni szefowie tego resortu.
Nie twierdzę, że Tusk to już dziś planuje wobec Gowina. Ale będzie mu łatwiej postąpić tak z kimś, kto nie raz i nie dwa krytykował go w wewnętrznych partyjnych dyskusjach. Zarazem pozbywa się w praktyce Gowina z parlamentu. Gdy wybuchną ostre światopoglądowe spory, a Tusk uczyni z tej tematyki przedmiot przetargów z lewicą czy z Ruchem Palikota, ministrowi będzie trudno organizować niezadowolonych platformerskich konserwatystów. I nie będzie mu wypadało, i nie będzie miał na to czasu. To być może dodatkowa korzyść dla lidera Platformy.