Na stanowiska ministrów powołano osoby, które dobrze się prezentują, dobrze wypadają w mediach, ale można mieć wrażenie, że bardzo wiele z tych osób nie ma kompetencji i kwalifikacji do pełnienia tak zaszczytnych funkcji. Ci ministrowie, którzy obecnie będą pełnić funkcje w rządzie, nie pracowali chociażby w komisjach branżowych, nie znają tych resortów. Wiele z tych osób będzie się uczyło swoich resortów w trakcie urzędowania.
Leszek Miller, występując przed kamerą TVN24, też nie miał żadnych złudzeń:
W konstruowaniu Rady Ministrów widać dążenie premiera, by w rządzie były obecne wszystkie frakcje w Platformie Obywatelskiej, czyli fachowość i kompetencje są na drugim planie. Przede wszystkim jest polityka. Polityka jest tutaj królową roszad i rozwiązań.
Dla byłego premiera największym zaskoczeniem jest Jarosław Gowin. Bo jak tłumaczy:
Do tej pory starano się, by minister sprawiedliwości to była osoba, która nie kojarzy się specjalnie i ideologicznie, i politycznie. Tymczasem nie ulega wątpliwości, że pan Gowin to bardzo to człowiek o bardzo wyraźnych i wyrazistych poglądach politycznych (…) radykalnie prawicowych. Co by oznaczało, że takie inicjatywy, jakie będą podejmowane – jak in vitro, związki partnerskie i rzeczy podobne – będą miały negatywną opinię ministra sprawiedliwości. A to i w radzie ministrów ma spore znaczenie.
Tą myśl rozwija Joanna Senyszyn, europoseł SLD, która uważa, że "niechby i na całym świecie wojna, byle nasz Biedroń był spokojna":