Reklama
Rozwiń

Premier Tusk przyjaciół trzyma blisko, ale wrogów jeszcze bliżej

Czym premier kierował się, dobierając "zderzaki" do ministerstw? Komentują Piotr Zaremba, Mikołaj Lizut i politolog Bartłomiej Biskup

Publikacja: 18.11.2011 09:32

Premier Tusk przyjaciół trzyma blisko, ale wrogów jeszcze bliżej

Foto: W Sieci Opinii

Piotr Zaremba uważa, że premier chciał przygarnąć tych, którzy go w przeszłości krytykowali.

Tak, aby nie mogli nawet zipnąć. Tu najbardziej charakterystycznym przykładem jest Jarosław Gowin, który jeśli trafi na jakąś minę, zostanie odwołany jako ten, co sobie nie poradził. A przecież wcześniej nawoływał Tuska do bardziej ambitnej polityki.

Innym motywem jest zakłopotanie różnych odłamów opozycji. Lewica będzie miała kłopot z atakowaniem Bartosza Arłukowicza jako ministra zdrowia. Z kolei prawica musi znaleźć odpowiedni język, aby zaatakować Gowina. Sugestia, że należało mianować kogoś, kto poradziłby sobie ze środowiskami prawniczymi, została sformułowana przez premiera bardzo pisowskim językiem.

Po trzecie wreszcie, dużą rolę dogrywały względy wewnątrzpartyjne i PR-owskie. Stąd nagroda za personalną gorliwość dla Sławomira Nowaka czy wizerunkowy awans dla Joanny Muchy na ministra sportu, choć posłanka interesowała się czymś całkiem innym. Naturalnie, są też nominacje zaskakująco przytomne: świetni urzędnicy - Marcin Korolec na resort środowiska czy Mikołaj Budzanowski na skarb. Są to jednak ministrowie techniczni, pozbawieni politycznego znaczenia, być może przejściowi.

Decyzje kadrowe Tuska komentował także Mikołaj Lizut. Wyraził zdziwienie z nieobecności w nowym gabinecie byłego szefa MSWiA:

Zadziwia mnie, że nie znalazł się Jerzy Miller. Jego raport po katastrofie smoleńskiej to był dowód na jego fachowość.

Odniósł się też do uzasadnienia nominacji Jarosława Gowina:

Kryterium, że Gowin nie jest zamieszany w spór korporacyjny, jest argumentem żadnym.

Ruchy premiera oceniał także politolog Bartłomiej Biskup. Dziwił się z ataków na nowego szefa resortu sprawiedliwości. Podkreślał, że:

Minister to jest stanowisko polityczne (...). Rząd fachowców to jest fikcja. Jakby u nas powstał, to by znaczyło, że jest bardzo duży kryzys.

Raczej ta eklektyczność rządu jest mniej frapująca, niż to że jest tak mało polityków. Pięciu, sześciu naliczyłem z osobowościami.

Premier chce mieć większy niż do tej pory wpływ na ministerstwa i na to co się w rządzie dzieje.

Biskup mówił też o nowych twarzach:

Na pewno bardziej podlegli będą premierowi, z oczywistych powodów: bo mają mniejsze doświadczenie i nie mają pozycji w swojej partii.

Krótko mówiąc - rząd "zderzaków".

Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy polskimi śmigłowcami AH-64E będzie miał kto latać?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rząd Tuska prosi się o polityczny Ku Klux Klan i samozwańcze rasistowskie ZOMO
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Nastroje po wyborach, czyli samospełniająca się przepowiednia
Publicystyka
Marek Migalski: Jak prezydent niszczy państwo – cudy nad urną i rosyjskie boty