Kilka lat temu zostałem z tego programu "wycofany". Według mojej wiedzy na skutek interwencji samego Mariusza Waltera. Oficjalnie stwierdzono coś w stylu, iż jestem w dyskusji zbyt dominujący. Z tego co wiem, polecenie usunięcia mnie z programu otrzymał szef TVN24 Adam Pieczyński.
Wildstein ocenia, że osoby prezentujące poglądy inne niż te politycznie poprawne, do programów publicystycznych są zapraszane jako niechciany, acz konieczny – pro forma - dodatek:
Dość wyraźnie widzimy, że ludzie o odmiennej niż dominująca w mediach wrażliwości, mający inne poglądy, dopraszani są do tych dyskusji wyłącznie na zasadzie kwiatka do kożucha czy listka figowego. Zazwyczaj dyskusja polega na tym, że wszyscy pozostali dyskutanci rzucają się na tego jednego. Plus dołącza się prowadzący program dziennikarz, dbający precyzyjnie, by ten odmienny głos nie miał wystarczającego czasu, by wytłumaczyć swoją postawę.
Sytuacja zmierza w kierunku realizacji tego o czym marzył klasyk dziennikarstwa III RP, czyli Jacek Żakowski. I o czym publicznie mówił: że nie ma powodu, by pewni ludzie, a miał na myśli publicystów konserwatywnych, występowali publicznie. Że wystarczy by dyskusja toczyła się pomiędzy nim, Janiną Paradowską i Dominiką Wielowieyską. Tak to jest pomyślane. Chodzi o to, by wypchnąć pewne poglądy i pewnych ludzi poza obręb debaty publicznej. To jest cel.
Publicysta tłumaczy, w jaki sposób jest to realizowane: