Piotr Gociek pyta:
Kim byli Hirrowie, o których raz wspomina Pliniusz Starszy (i tylko on!) w swojej „Historii naturalnej”? A Sytonowie, którymi wedle Tacyta rządziły kobiety? Jak brzmiały i co opiewały pieśni, które śpiewali budowniczowie posągów z Wyspy Wielkanocnej (do diaska, nawet nie wiemy, po co je zbudowali)?
Autor proponuje wyprawę przez dzieje ludów świata nie w zazwyczaj przyjęty sposób – "w kategoriach odkrywania nowych lądów i ludów", lecz odwrotnie. Bo "prawda jest jednak taka, że w równym stopniu jest to historia ludów na zawsze utraconych".
Ale czy warto patrzeć oczyma tych, których przykryły piaski historii? I, jak podkreśla autor, wciąż przysypują – nawet kilkaset kilometrów od nas? W odpowiedzi Gociek przywołuje książkę czeskiego historyka Miroslava Hrocha „Małe narody Europy”,
Próbuje zdefiniować, co sprawiało, że niektórym grupom etnicznym i językowym nie wystarczały posiadane już cechy wyróżniające. Opisuje, jak „wybijały się” na naród. Wedle jego twierdzeń, powstanie narodu (w jego nowoczesnej, znanej nam z XIX stulecia formie) nie jest możliwe bez aktywnego życia publicznego, bez warunków umożliwiających powstanie społeczeństwa obywatelskiego, przełamującego zasady feudalne.