Zdaniem Anity Gargas - po opublikowaniu ustaleń Instytutu Sehna:
Dla licznych środowisk prorządowych punktem honoru - swojego i rządu - stało się znalezienie argumentów świadczących, że głoszenie hipotez o udziale osób trzecich to absurd. Gdy okazało się, że w ostatniej fazie lotu w kokpicie nie zarejestrowano głosu gen. Błasika, "Gazeta Wyborcza" zaczęła szybko wśród ofiar szukać w zastępstwie innego generała... i wynalazła Tadeusza Buka, bo jeden z członków załogi wymienia jakiegoś Tadka.
Ale za chwilę może się okazać, że chodziło o bpa Tadeusza Płoskiego, bo również ma na imię Tadek. Trwa szybkie szukanie winnego i być może usłyszymy, że to biskupi polowi naciskali na pilotów. Nie jest to abstrakcyjny dowcip. Wystarczy przypomnieć, że według "Wyborczej" jedną z przyczyn katastrofy było to, że prezydent musiał lądować w Smoleńsku, bo miał na miejscu... umówiony wywiad telewizyjny z Janem Pospieszalskim. To był dla „Gazety” realny argument. Poważnie.
Być może mamy nowy rozdział w badaniu i opisywaniu katastrofy smoleńskiej, ale:
To, że część dziennikarzy zrozumiała, iż już nie można tak bezczelnie manipulować opinią publiczną i zaprzeczać faktom, nie oznacza, że to dalej nie będzie robione.