Minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski pisze, że zaskakiwało go, jak poetka łączyła w sobie dwie skrajności.
Z jednej strony - aktywność zawodową: bycie poetką, człowiekiem świata kultury, z drugiej - lapidarność, skrótowość, powściągliwość. W poezji tego typu cechy są nieprzetłumaczalne, a ona przecież dawała się tłumaczyć na każdy język świata. To coś absolutnie nadzwyczajnego.
Z tą samą nadzwyczajnością minister zetknął się, kiedy zapytał Szymborską o nagrodę Nobla:
Pamiętam, że gdy kiedyś zapytałem o nagrodę Nobla, odpowiedziała, że jej życie składało się z dwóch części: do tragedii noblowskiej i po tragedii noblowskiej. Użycie pojęcia tragedii w kontekście nagrody Nobla mogło przydarzyć się tylko w jej przypadku; tylko w jej wypadku mogło brzmieć tak autentycznie, jak powinno. To było niezwykłe.
Pisarz i publicysta Jerzy Pilch, który noblistkę poznał w Krakowie, wspomina ją jako „nieporównywalną do niczego”: