Twarz Ignacego Morawskiego

Aktualizacja: 02.02.2012 12:37 Publikacja: 02.02.2012 12:24

W internetowym wydaniu "Rzeczpospolitej" w dziale "Opinie" ukazała się polemika Ignacego Morawskiego pt. "Dwie twarze Włoch" z moim artykułem "Krezus w ogniu" w tygodniku "Plus Minus".

Nie odpowiadałbym wychodząc z założenia, że każdy ma prawo do własnej oceny włoskiej rzeczywistości, gdyby nie to, że p. Morawski przypisuje mi słowa, które spod mojego pióra nie wyszły, a na dodatek idee i poglądy, które nigdy nie zagościły w mojej głowie. Co więcej, tekst roi się od niewybrednych osobistych wycieczek, zarzutów o świadome kłamstwo i prymitywnych, nieuczciwych chwytów polemicznych.

Napisałem w swoim tekście, że Berlusconi, od kiedy zajął się polityką, stał się obiektem wielu nieuczciwych ataków, które z biegiem czasu przepoczwarzyły się w kampanię nienawiści i demonizowania politycznego przeciwnika - tak w mediach, jak w wypowiedziach włoskich polityków i intelektualnych lewicowych elit.

Przywołałem zaledwie garść wymownych przykładów, których negować nie sposób, że powtórzę teraz kilka z nich: postawienie Berlusconiemu przez prokuraturę i media haniebnych zarzutów o to, że stał za mafijnymi zamachami na antymafijnych sędziów śledczych w Palermo w 1992 r., setki pochodów lewicy z kukłami Berlusconiego upozowanego na Hitlera lub Mussoliniego, kilkadziesiąt tysięcy entuzjastycznych wpisów na Facebooku na stronie "Zabijamy Berlusconiego", jak i podobna ilość entuzjastów na innej stronie "Tartaglia santo subito" (Tartaglia to człowiek, który zranił Berlusconiego po wiecu w Mediolanie). Też film pt. "Shooting Silvio", kilkadziesiąt książek, setki programów publicystycznych tv i tysiące artykułów prasowych, z których wynikało, że Berlusconi jest arcyzłodziejem, mafiosem, quasi-faszystą.

To, że niewybredne ataki ad personam, czyli antyberluskonizm, były jedyną strategią polityczną  lewicy i jej mediów, a więc zaplanowaną, celową, prowadzoną przez lata kampanią nienawiści, przyznał sam Massimo D'Alema, były premier i szara eminencja postkomunistycznej Partii Demokratycznej, uznając zresztą, że był to gruby błąd. I moralny i polityczny. To samo przyznaje dziś co trzeźwiejszy włoski komentator polityczny. O tym również wspomniałem w swoim tekście. Mówiąc krótko opisałem pobieżnie zdumiewające skalą zjawisko personalizacji włoskiej polityki i publicystyki, które doprowadziło do społecznego podziału na histerycznie nienawidzących i wielbiących Berlusconiego. Jedyną więc osią naszego sporu powinno być to, czy tak było czy też nie.

Tymczasem z mojego opisu sytuacji, który w żaden sposób nie był oceną Berlusconiego ani roli jaką odegrał i odgrywa we Włoszech, pan Morawski jak prokurator w dawnych procesach o odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne wysnuł szereg karkołomnych wniosków. Po pierwsze, że obdarzam sympatią, ba, że wybielam wroga ludu Silvio Berlusconiego. Po drugie, że sztampowo bronię Berlusconiego, bo jest prawicowcem i atakował komunistów, więc jest "nasz" czyli mój ("Kowalczuk dał się przekonać tym, którzy wierzą, że krajem potajemnie rządzą komuniści"). Dalej, że podaję zafałszowane fakty (jakie? gdzie?) i celowo zniekształcam obraz Włoch. Domyśla się też mój adwersarz, że złudnie liczyłem, iż nikt w tych fałszerstwach i kłamstwach się nie zorientuje. Tymczasem dzięki czujności prokuratora Morawskiego, który o Italii wie wszystko, zostałem zdemaskowany. Dalej Morawski w polemicznym delirium imputuje mi, nie wiedzieć na jakiej podstawie, że nie mierżą mnie wulgarne programy w telewizjach Berlusconiego ani jego żałosne imprezy z udziałem luksusowych prostytutek. Na koniec Morawski stawia mi diagnozę: popularność lewicy, w tym komunistów we Włoszech budzi u mnie odrazę, bo pochodzę z kraju, gdzie komunizm został skompromitowany i poucza: "Trzeba umieć odróżnić fakty od sympatii politycznych, gorsze Włochy od tych lepszych". To nawiązanie do równie kuriozalnego zarzutu jakobym nie umiał odróżnić gorszych Włoch Berlusconiego od lepszych charyzmatycznego nowego premiera Mario Montiego.

Polemizować z tym wiadrem pomyj trudno, bo wszystko, co napisał Morawski jest po prostu nie na temat, jak się kiedyś mówiło "od czapy". Poraża łatwość, z jaką zupełnie bezpodstawnie sięga po insynuację imputując mi zespół poglądów i gustów, politycznych sympatii, których nigdy nie wyraziłem, a które lokują mnie ideologicznie po stronie ślepej z nienawiści skrajnej prawicy, estetycznie tam, gdzie mieszka szmira, zaś moralnie w krainie kłamców. Morawski nie polemizuje z przytoczonymi przeze mnie przykładami, bo faktom przeczyć trudno. Ale pisze, że wybrałem kilka przypadkowych cytatów z wpisów przypadkowych internautów, którzy chcieli Berlusconiemu wsadzić kulkę w łeb, co mój polemista uznał za manipulację. Sęk w tym, drogi Panie, że tych wpisów było kilkadziesiąt tysięcy na dwóch zaledwie stronach Facebooka w ciągu kilku dni. Ale to nie przeszkadza Morawskiemu napisać: "To dość ciekawy pomysł, żeby na opis atmosfery w kraju przytaczać internautów". Zupełnie jakbym napisał, że tak powiedział mój fryzjer. Cały właśnie problem w tym, że podobny demon agresji, nieskrywanej nienawiści do medialnego krezusa, opętał miliony Włochów. Osobną i nie będącą przedmiotem mojego artykułu jest kwestia do jakiego stopnia na tę niechęć rodaków i wielu krytyków zagranicą Berlusconi sam sobie zasłużył. A właśnie tylko o tym i o mnie pisze w swojej polemice Morawski.

Skoro zaś o manipulacji mowa, pan Morawski moje słowa "wszystkie zarzuty były wyssane z palca", a tyczące się jedynie zarzutów o mafijne uwikłanie (sąd w końcu uznał, że to bzdura), bez zmrużenia oka przypisuje mojej opinii o wszystkich procesach wytoczonych Berlusconiemu - w tym o korupcję. Dalej zarzuca mi Morawski kłamstwo, bo napisałem, że 80 proc. włoskich mediów wspiera włoską lewicę. Argumentem ma być to, że 40 proc. włoskich widzów regularnie ogląda telewizje Berlusconich, że gazety koncernu Berlusconich czytają "masy ludzi". Po pierwsze media to nie tylko telewizja, po drugie, co chyba logiczne, miałem na myśli wyłącznie  media, które zajmują się polityką.  Powinienem jednak to zaznaczyć i biję się teraz w piersi. Jeśli jednak pominąć dziennik "Il Giornale" i tygodnik "Panorama", media należące do imperium Berlusconiego to apolityczne media komercyjne, w których goły biust przysłania wszystko. Ich trzema stacjami tv, jeśli pominąć oglądane przez 7 proc. Włochów serwisy informacyjne Rete 4, rządzą prawa komercji, a nie ideologii czy polityki.

W swoim tekście, zarzucając mi motywowaną ideologicznie ślepotę, Morawski kreśli portret skorumpowanych Włoch Berlusconiego, Włoch nepotyzmu, przywilejów, pogardy dla zasad, prawa i kompetencji. Insynuuje, że takich Włoch bronię, choć od lat o takiej właśnie Italii piszę niemal dzień w dzień w swoich tekstach w "Rzeczpospolitej", często w "Polityce", też w "Newsweeku" i "Playboyu". Szkoda, że przed formułowaniem swoich sądów Morawski nie sięgnął po choćby kilka z nich. Ufam, że zabrakło czasu, a nie elementarnej przyzwoitości.

Niech więc będzie i mnie wolno postawić diagnozę Morawskiemu idąc tropem jego sposobu wnioskowania i szpetnych sztuczek retorycznych. Otóż obawiam się, że Morawski padł ofiarą ohydnej atmosfery panującej w Polsce, gdzie rzeczową dyskusję zastąpiły pyskówki, wulgarne słowa i gesty; gdzie wielu publicystów przepoczwarzyło się w politruków i traktują swoich adwersarzy jak godnych najwyższej pogardy osobistych wrogów, których trzeba koniecznie i wszelkimi środkami zohydzić; gdzie za napastliwe i agresywne wywiady w TV dają nagrody państwowe.

Podejrzewam ponadto, że Morawski pisze nie na temat, bo na dźwięk słowa "Berlusconi" zareagował odruchowo pełną nienawiści histerią, która nie pozwoliła mu intelektualnie ogarnąć sensu mojego artykułu. Pisze Morawski: "Berlusconi uosabia korupcję, nepotyzm, wulgaryzm, szowinizm. Uosabia plutokrację. Rządzi umysłami obywateli. Jest belzebubem". I chyba nie zdaje sobie zupełnie sprawy, że tym samym stał się chodzącym dowodem słuszności tego, co napisałem o skuteczności zabiegów demonizacji Berlusconiego. Co więcej, Morawski między wierszami stara się tę kampanię nienawiści usprawiedliwiać. By pozostać w wysublimowanej poetyce polemiki Morawskiego, nie mi będzie na koniec wolno wyrazić nadzieję, że jego tekst świadczy jedynie o chwilowym, choć ostrym, wywołanym emocjami niedowładzie organu intelektualnego. Mógłbym jeszcze wyrazić nadzieję, że swoje analizy ekonomiczne PBP Banku opiera Pan na solidniejszych i uczciwszych zasadach od tych, które stosuje pan w publicystyce.

I co? Do twarzy Panu z tym? Jak Pan widzi, insynuacje, nieuczciwe "ustawianie" sobie adwersarza, by go potem celniej uderzyć poniżej pasa, jest tyle ohydne, co łatwe i tanie. W Pańskiej polemice tylko jedno zdanie ma sens - gdy pyta Pan retorycznie "Po co to piszę?". No właśnie, po co?

Czytaj w Opiniach:

Ignacy Morawski

Dwie twarze Włoch

Piotr Kowalczuk

Krezus w ogniu

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości