Bronisław Wildstein o stężeniu propagandy politycznej

Publicysta "Uważam Rze" - Bronisław Wildstein w najnowszym numerze tygodnika pisze o nasilającej się propagandzie zjednoczonej Europy i zjawisku, które nazywa "europeizmem"

Publikacja: 06.02.2012 09:45

Bronisław Wildstein o stężeniu propagandy politycznej

Foto: W Sieci Opinii

Europeizm stał się swoistą ideologią Unii Europejskiej. Nie jest to doktryna na modłę marksizmu, nazizmu czy choćby anarchizmu, która posiada swojego proroka lub proroków i święte księgi. (...) Integracja europejska nabrała dynamiki i wyobcowała się od swoich pierwotnych celów i założeń. Ideologia europeizmu służy uzasadnieniu i teoretycznej nadbudowie owego procesu.

Europeizm pojawił się w momencie klęski klasycznych lewicowych ideologii i wypełnił pozostawioną przez nie próżnię. (...) Europeizm, jak każda ideologia, musi bez przerwy tłumaczyć, dlaczego w sposób jaskrawy rzeczywistość mu zaprzecza. Musi więc budować zarówno skomplikowane wytłumaczenia dla elit, jak i ich powszechną wersję do powszechnego użytku. Bez tej propagandowej otuliny z pewnością nie byłby w stanie przeżyć.

Wildstain pisze o propagandzie:

Zasadą propagandy politycznej jest utożsamianie pozytywnych stron życia z funkcjonowaniem obsługiwanej przez nią władzy. (...) Rzecznicy europeizmu maksymalizują stawkę. Twierdzą, że integracja europejska zapewniła kontynentowi pokój, czyli uratowała mu życie. Na poparcie tej tezy ma wystarczyć paralogizm: w integrującej się Europie nie było wojen, ergo to integracja uczyniła je niemożliwymi. Stąd już tylko krok do stwierdzenia, że każdy, kto kwestionuje integrację, świadomie albo nie, prze do wojny. Każdy projekt współczesnych europejskich decydentów sprzedawany jest jako wzmacnianie Unii, a więc siłą rzeczy musi być utrwalaniem pokoju. A każdy, kto go nie popiera… wiadomo co dalej.

Według publicysty zwracamy uwagę na tempo przemian:

Równocześnie jednak kreatorzy Unii nie mogą nie zauważyć, że ich działania nie przynoszą zamierzonych efektów. Wprowadza to rodzaj nerwowości, który powoduje, że po kolejnym historycznym traktacie od razu trzeba majstrować traktat następny, a po szczycie ostatniej szansy natychmiastowo zwoływany jest kolejny jeszcze bardziej przełomowy. Pociąg historii, czyli Unii, przyspiesza, nie ma czasu na debaty ani dzielenie włosa na czworo, należy biec na najbliższą stację, aby nań za wszelką cenę zdążyć.

Jak opisywana sprawa wygląda w Polsce?

Propaganda europejska funkcjonuje na terenie całej Unii. To potężny przemysł, który winien budzić obiekcje już w punkcie wyjścia, gdyż instytucje finansowane z funduszy unijnych (czyli płaconych przez wszystkich, również przez nas) nie zajmują się pracami badawczymi, ale niczym nieosłoniętym wspieraniem aktualnych propozycji eurodecydentów.

Stężenie tej propagandy w Polsce jest jednak szczególne. Warto by zanalizować sytuację, która powoduje, że jakakolwiek wiedza i próba dyskusji nad realnym stanem UE traktowana jest jako postawa naganna.

Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem