Oblany egzamin

Minister Cichocki jest bardzo zadowolony z wtorkowych działań policji; dobre samopoczucie w tym względzie demonstrują też inni przedstawiciele władzy. Mam inne zdanie na ten temat

Publikacja: 13.06.2012 16:24

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Nieumiejętność zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom przemarszu, którego trasa była znana od 48 godzin, wydaje mi się - łagodnie rzecz ujmując - porażką. Zwłaszcza w sytuacji, w której było oczywiste, że spotka się on z agresją. Niezależnie bowiem od tego, co sądzimy o samej decyzji umożliwienia Rosjanom przemarszu, to jeśli był on legalny podstawowym, obowiązkiem władz było zapewnienie jego uczestnikom bezpieczeństwa.

Gdy dowiedziałem się, że władze Warszawy zgodziły się na pochód, byłem przekonany, iż Rosjanie będą iść przez pustkę, bo policja nie będzie dopuszczać nikogo na ich trasę. Nie podjęto jednak takiej decyzji, która wobec panujących nastrojów jawiła się jako oczywista. Myślano zapewne, że obraz pustych ulic jako symbol napięcia wystawi Polsce złe świadectwo przed całym światem. Ale to, co się stało, przyniosło efekt jeszcze gorszy. A można było to przewidzieć.

Skoro już decyzji o pustce na trasie nie podjęto, można było od początku zdecydowanie oddzielić idących od trotuarów gęstym kordonem funkcjonariuszy. Czyniono to, ale niekonsekwentnie. Jak donosi TVN, polscy kibole zdołali odpalić race z wieżyc Mostu Poniatowskiego. A to oznacza, że zaniedbano zabezpieczenie terenu marszu.

Za to wszystko łatwo winić policję, ale to za proste rozwiązanie. Bo policja nie działa w próżni. Otrzymuje wytyczne od rządzących, a co najmniej działa w klimacie przez nich tworzonym. A ten, jak wszystko na to wskazuje, nie był sprzyjający zdecydowanym działaniom. Odwrotnie - można raczej odnieść wrażenie, że sprawujący władzę poddali się magii zaklinania rzeczywistości - że się uda, że może samo przejdzie, że się rozejdzie po kościach.

Nie udało i nie rozeszło się.

Uważam, że cała sprawa, od momentu w którym dowiedzieliśmy się o pomyśle "rosyjskiego marszu" aż do wyruszenia Rosjan spod Muzeum Narodowego była dla władz kraju i stolicy egzaminem z administrowania kryzysowego. Niestety - egzaminem oblanym.

Nieumiejętność zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom przemarszu, którego trasa była znana od 48 godzin, wydaje mi się - łagodnie rzecz ujmując - porażką. Zwłaszcza w sytuacji, w której było oczywiste, że spotka się on z agresją. Niezależnie bowiem od tego, co sądzimy o samej decyzji umożliwienia Rosjanom przemarszu, to jeśli był on legalny podstawowym, obowiązkiem władz było zapewnienie jego uczestnikom bezpieczeństwa.

Gdy dowiedziałem się, że władze Warszawy zgodziły się na pochód, byłem przekonany, iż Rosjanie będą iść przez pustkę, bo policja nie będzie dopuszczać nikogo na ich trasę. Nie podjęto jednak takiej decyzji, która wobec panujących nastrojów jawiła się jako oczywista. Myślano zapewne, że obraz pustych ulic jako symbol napięcia wystawi Polsce złe świadectwo przed całym światem. Ale to, co się stało, przyniosło efekt jeszcze gorszy. A można było to przewidzieć.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości