Prezydent zastanowił się.
? Mógł. Postawiłby nas przed faktem dokonanym...
? No i co? ? upierałby się minister. ? Polacy, jak się raz obudzili, to już...
? Czekaj, Władek, czekaj... Daj redaktorowi dokończyć, o co mu chodziło z tym Jaruzelskim. W końcu raczej zapomniana dzisiaj postać...
? Tak mi się po prostu przypomniało, akurat dzisiaj, co wtedy mówił mój tata, co jego koledzy... Panowie pamiętacie entuzjazm, bo miło to pamiętać, ale entuzjazm był potem. Po tym wielkim strachu, kiedy wszystko stanęło, i wszyscy czekali ze ściśniętymi żołądkami, czy ruskie wejdą, czy nie... Nie weszli, tylko jeszcze wkurzyli się na Jaruzelskiego, że wykorzystał ich manewry i próbował ich wciągnąć. Więc oni się zaczęli cofać z porozumienia na porozumienie, a Polacy nabrali animuszu jak po Cudzie nad Wisłą. Ale gdyby Jaruzelskiemu się udało, gdyby związek się przestraszył, to nastroje społeczne by poszły w odwrotną stronę. Drugi raz takiej mobilizacji mas jak w marcu 1981 już by się „Solidarności" osiągnąć nie udało... Mam rację, panie Andrzeju?
Prezydent zrobił minę „a któż to może wiedzieć" ? to i tak było dużo w zestawieniu z niewzruszoną pewnością pozostałych.
? Panowie, wybaczcie, nie rozumiecie siły mediów. Przecież wtedy nie było stu niezależnych telewizji, jak teraz, był jeden dziennik telewizyjny, i oglądało go dwadzieścia milionów ludzi... I co widziało? Ja mam w redakcji takiego jednego komucha, który wtedy robił te dzienniki, dostał robotę w archiwum, bo się potem nawrócił, i kiedyś mi opowiadał, jakie mieli wtedy wytyczne. Dzień w dzień ? straszyć. Każde morderstwo, każdy strajk, każde nieszczęście ? na czołówkę. Pokazywać kraj w anarchii, w rozpadzie, że wszędzie puste półki, że strajkują, że ekstrema szykuje wojnę domową, że w elektrociepłowniach nie ma węgla. Puste półki, zimne kaloryfery, ekstremiści i ruskie czołgi nad granicą, tak by dzień po dniu by Polaków kruszyli, kruszyli, i w końcu, jakby w zimie uderzyli, to większość by została w domach. Szepcząc sobie, że szkoda „Solidarności", ale może i lepiej, że nas generał wziął za pysk, bo strach, do czego to szło...
? A związek, chce pan powiedzieć, by bezczynnie...
? Jakby nie miał kto strajkować, to co byście wskórali? Powiedzmy, że udałoby się wam uciec przed aresztowaniem, i przenieść związek do podziemia, to w podziemiu ? bo zakładamy, że Wałęsa pozostał jako przewodniczący, prawda? ? to w podziemiu on by przejął całą władzę, on z Geremkiem i innymi doradcami. Zrobiliby z niego narodowy symbol, może to on by dostał nobla, zamiast pana, panie pre... panie Andrzeju, i nikt by się nie odważył wtedy nawet pisnąć o „Bolku", bo jak to, na Wałęsę, na bohatera, takie oszczerstwa? No pewnie, komunizm by musiał upaść, ale w takiej sytuacji mogliby tak wszystko zamącić, zakręcić... Kto wie, czy nawet nie tak, że Polska by już była demokratyczna, a PZPR by nadal rządził, z woli wyborców...
Parsknęli śmiechem.
? No, przez chwilę to się nawet trzymało kupy, ale tu to już pan naprawdę przesadził, redaktorze... ? zaśmiał się prezydent. ? Wie pan, nie powiem, żeby się nad tym nie zastanawiał. Marzec, to była rzeczywiście taka wielka próba charakteru dla nas wszystkich. Ale myślę, że jej nie mogliśmy nie zdać...
? Dlatego powiedziałem o tym Jaruzelskim, że powinniśmy mu wiele wybaczyć, bo za bardzo wszystko przyspieszył. Bo chciał wygrać ten strach przed ruskimi, w czasie manewrów. Gdyby nie ta prowokacja w Bydgoszczy, gdyby nie mobilizacja, strajk generalny i to „sprawdzam", to oni tak by dzień po dniu, dziennik telewizyjny po dzienniku... Jak to mówił towarzysz Szczepański: codziennie milion gwoździ w milion desek... Panowie sobie nie zdajecie sprawy, co to za potęga, media, jak można panować nad emocjami. Zwłaszcza, kiedy się człowiekowi odbierze poczucie bezpieczeństwa...
Nie było sensu ich przekonywać.
? No, to wreszcie rozumiem, że po prostu musi pan redaktor reklamować swoją branżę, niejako z urzędu... I może ma pan rację, gdzieś tam, w świecie. Ale Polacy! Polacy to co innego! Polaków się ani zastraszyć, ani okłamywać nie pozwolą. No, sam pan widzi ? historia to udowodniła...
? Całe szczęście żyć akurat tutaj ? mruknąłem pojednawczo, żegnając się.
„Fantasta, psia go..." ? dobiegło mnie jeszcze z grupki wychodzących gości, gdy przechodziłem przez parking. Cóż, pewnie mieli rację. Zwykle wyżej oceniam Polaków. Ale chyba po prostu wypiłem o jeden rocznicowy toast za dużo.