Rafał Ziemkiewicz mówi:
Trudno mi to oceniać, ponieważ nie jestem prawnikiem. Nie wiem, więc czy w sensie prawnym zasadne było takie działanie NIK. Jednak warto zaznaczyć, że działanie Janusza Wojciechowskiego należy ocenić pozytywnie. Nawet jeśli jest ono motywowane czysto politycznie. To bowiem skuteczny sposób zainteresowania opinii publicznej mówiąc potocznie szwindlem, który miał miejsce przy procedurze koncesyjnej. Warto kierować takie zawiadomienia do prokuratury.
Zapytany, czy instytucje kontrolne państwa coś jeszcze znaczą, Ziemkiewicz odpowiada:
Mam zupełnie inne poczucie. Wspominany raport NIK jest już kolejnym, z którego nic nie wynika. Izba coś ustali, a potem nikt nie wyciąga z tego wniosków. Stwierdza się nieprawidłowości, a potem uruchamia się to, co Łukasz Warzecha nazwał, przemysłem przykrywkowym.
Rozgrzewa się jakąś zupełnie marginalną sprawę i odwraca uwagę od nieprawidłowości. Nawet jeśli informacje o patologiach trafią do mediów elektronicznych, po chwili zostają zapomniane. Czasem premier poczuje się zobowiązany, by powiedzieć, że sprawą się zajmie, albo, że zajmie się nią Julia Pitera. To wszystko przypomina telenowelę, w której nie występują związki między wydarzeniami w kolejnych odcinkach. To, co dzieje się w odcinku, nie ma wpływu na dalszy scenariusz, ponieważ wszyscy uznają, że widzowie nie pamiętają, co się działo, oglądają serial, chodząc między salonem a kuchnią, i nic nie pamiętają.