Unia wpędza w biedę

Firmy prywatne nie działają w warunkach wolności, tylko sztywnych ram regulacyjnych kierowanych przez polityków i urzędników - twierdzi ekonomista Richard Wellings w rozmowie z Rafałem Mierzejewskim

Publikacja: 27.08.2012 19:31

Richard Wellings

Richard Wellings

Foto: ROL

Często słyszymy, że Wielka Brytania jest blisko wystąpienia z Unii Europejskiej. To realne?

Coraz bardziej. Głównym powodem jest dążenie do głębszej integracji w odpowiedzi na obecny kryzys w strefie euro. Wspólnota przeżywa okres względnie słabego wzrostu gospodarczego w porównaniu z resztą świata. Niestety pomysły elit brukselskich i większości zachodnich przywódców dotyczące unii fiskalnej mogą ten stan rzeczy przedłużyć. Bogatsze kraje, jak Niemcy, zostaną osłabione, ponieważ będą zmuszone do dotowania zmagających się z trudnościami narodów południowej Europy. Z kolei biedniejsze kraje zostaną również poszkodowane, bowiem będą uzależnione w jeszcze większym stopniu od jałmużny bogatszych. Historycznie rzecz biorąc, siła gospodarcza Europy oparta była na różnorodności. Część krajów wprowadzała innowacje, a jeśli były udane, inne je kopiowały. Ten proces rozwoju poprzez imitacje zapewniał wzrost gospodarczy i szanował różnice kulturowe. Unia fiskalna sprzeciwia się temu doświadczeniu, oparta na takich samych warunkach dla wszystkich będzie zagrożeniem dla państw członkowskich. Wspólnota może wtedy stać się w skali globalnej graczem nieistotnym.

A jak patrzy na UE społeczeństwo?

Duża część ludzi jest głęboko sceptycznie nastawiona do członkostwa i dalsza integracja byłaby dla nich całkowicie nie do przyjęcia. Już obecnie Brytyjczycy są oburzeni brukselskimi przepisami i nie chcą płacić podatków na subsydiowanie innych krajów oraz unijnych projektów. Jednak w dalszym ciągu istnieje silne poparcie dla idei ponadnarodowej wśród elit politycznych Wielkiej Brytanii i to jest główną przeszkodą na drodze do wystąpienia. Zaadoptowały one bowiem podobne do elit kontynentalnych poglądy.

Co to za przekonania?

Ideologia, w którą uwierzyli brytyjscy politycy, opiera się na silnej wierze w instytucje międzynarodowe i dużą rolę rządu w gospodarce. W odróżnieniu od czasów tradycyjnego socjalizmu aktualny interwencjonizm państwowy jest ukryty pod zasłoną nominalnej własności prywatnej przedsiębiorstw. Jednakże firmy nie działają w warunkach wolności, tylko sztywnych ram regulacyjnych kierowanych przez polityków i urzędników. Mało tego, część dużych przedsiębiorstw egzystuje w ramach reguł gospodarczych, które można nazwać korporacyjnym socjalizmem, ponieważ rząd je ratuje, bo podobno są zbyt duże i ważne, by upaść. System ten niszczy konkurencję ze strony mniejszych firm i uczestników rynku. Niestety z powodu tych idei nie ma gwarancji, że opuszczenie UE spowoduje wycofanie szkodliwego prawodawstwa.

Jakiego prawodawstwa?

Zasadniczo legislacja UE powoduje duże koszty i działa jako główny hamulcowy wzrostu gospodarczego. Doprowadziła ponadto do kryminalizacji wielu rodzajów działalności gospodarczej, ograniczając wolność.

Kryminalizacji? Poda pan jakieś przykłady?

Wiele gałęzi gospodarki stało się przedmiotem surowego licencjonowania, które ma służyć spełnieniu wymogów unijnych dyrektyw i przepisów brytyjskich urzędów, wprowadzających te dyrektywy w życie. Jeśli przedsiębiorcy działają bez licencji, jest to przestępstwo, stąd kryminalizacja jest odpowiednim słowem. Szczególnie dotkniętymi przez tę praktykę sektorami są usługi finansowe, utylizacja odpadów czy sektor rolno- spożywczy.

Naprawdę ta praktyka budzi największy sprzeciw wśród wyspiarzy?

Nie tylko. W ogóle z UE mamy problem światopoglądowy. Nie ma żadnych oczywistych przesłanek dla stanowienia prawa i prowadzenia polityki gospodarczej na poziomie Brukseli. Możliwie najwięcej decyzji należy pozostawić dobrowolnym umowom między ludźmi. Jeżeli nie jest to możliwe, powinny być podejmowane na szczeblu lokalnym, gdzie politycy mają większą wiedzę o tym, jak funkcjonuje gospodarka i społeczeństwo. Wielka Brytania ma długą tradycję samorządności poprzez takie instytucje jak rady parafialne. Centralizacja władzy, z jaką mamy do czynienia od dziesięcioleci (nie tylko z winy UE), powoduje, że polityka samorządowe ma dość ciasne ramy i spotyka się z odgórnym dyktatem. Trudno znaleźć dobry powód, dla którego instytucje polityczne powinny być organizowane na szczeblu europejskim. W ogóle jest wiele przykładów złego prawa i polityki unijnej. Na przykład Wspólna Polityka Rolna i regulacje zmian klimatu wpychają miliony ludzi w biedę.

Podobnie mocne słowa słyszymy często, ale jakie są dowody?

Szacuje się, że Wspólna Polityka Rolna kosztuje Wielką Brytanię 10 mld funtów rocznie, czyli 400 funtów na gospodarstwo domowe. Z kolei ograniczenia produkcyjne i restrykcje na handel żywnością z resztą świata zawyżają ceny. Dotyka to szczególnie biedniejszych rodzin, które wydają większą część dochodu na artykuły spożywcze. Podobny skutek wywołują regulacje związane ze zmianami klimatycznymi. Podnoszą ceny, a przecież w obrębie ubogich gospodarstw domowych wydatki na energię stanowią większą część niż wśród lepiej sytuowanych. Energia po żywności to kolejna potrzeba, którą zaspokajamy. Efektem jest rosnąca liczba gospodarstw domowych, których dotyka deficyt paliw. Potroiła się od 2003 r. Nazywamy to ubóstwem energetycznym, a oznacza to sytuację, kiedy gospodarstwo domowe wydaje więcej niż 10 proc. dochodu na wytworzenie energii i ciepła w domu.

Jakieś ciepłe słowo o UE?

W pewnych okolicznościach prawo UE może działać w obronie brytyjskich przedsiębiorstw przed rodzimymi politykami. Jednak takie przypadki są rzadkie i mają ograniczone znaczenie.

Dr Richard Wellings jest ekonomistą, absolwentem Oxfordu i London School of Economics, analitykiem Institute of Economic Affairs, wolnorynkowego think tanku, którego pomysłodawcą był noblista Friedrich von Hayek. IEA to najważniejszy ośrodek myśli ery Margaret Thatcher. Jest też analitykiem the Cobden Centre, the Economic Policy Centre, a jego opracowania wydawane były przez Instytut im. Adama Smitha

Często słyszymy, że Wielka Brytania jest blisko wystąpienia z Unii Europejskiej. To realne?

Coraz bardziej. Głównym powodem jest dążenie do głębszej integracji w odpowiedzi na obecny kryzys w strefie euro. Wspólnota przeżywa okres względnie słabego wzrostu gospodarczego w porównaniu z resztą świata. Niestety pomysły elit brukselskich i większości zachodnich przywódców dotyczące unii fiskalnej mogą ten stan rzeczy przedłużyć. Bogatsze kraje, jak Niemcy, zostaną osłabione, ponieważ będą zmuszone do dotowania zmagających się z trudnościami narodów południowej Europy. Z kolei biedniejsze kraje zostaną również poszkodowane, bowiem będą uzależnione w jeszcze większym stopniu od jałmużny bogatszych. Historycznie rzecz biorąc, siła gospodarcza Europy oparta była na różnorodności. Część krajów wprowadzała innowacje, a jeśli były udane, inne je kopiowały. Ten proces rozwoju poprzez imitacje zapewniał wzrost gospodarczy i szanował różnice kulturowe. Unia fiskalna sprzeciwia się temu doświadczeniu, oparta na takich samych warunkach dla wszystkich będzie zagrożeniem dla państw członkowskich. Wspólnota może wtedy stać się w skali globalnej graczem nieistotnym.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości