Roman Graczyk w serwisie salon24.pl równolegle do publikacji na łamach „Tygodnika Powszechnego” opublikował treść swojego listu otwartego do kolegów z redakcji. Pisze w nim, że to przełamali jego początkowe opory by w ogóle zająć się sprawą, której finałem była jego książka „Cena przetrwania”:
Książka ukazała się na początku 2011 roku, zwolennicy nie-pamięci pokazali, co potrafią. Wasza reakcja była – z pewnością – niejednorodna, ale generalnie unikowa. Wypowiedzi w rodzaju, że książka powstała, wprawdzie za waszą wiedzą, ale…; unikanie publicznej dyskusji; brak odpowiedzi na ewidentne kłamstwa – to, niestety, dominowało
Graczyk jest zdania, że finał postępowania sądowego w pierwszej instancji jest właściwym momentem dla dokonaniu bilansu tej sprawy
Od jej początków w 2006 roku aż do dziś, a poniekąd i bilansu moich z górą 25-letnich związków z „Tygodnikiem”. Wykreślcie, proszę, moje nazwisko z grona stałych współpracowników „TP”.
I zauważa, że: