Smutna jest ta rocznica katastrofy, bo skupiająca jak w soczewce chaos i rozedrganie naszej codziennej politycznej rzeczywistości. Znów skazani jesteśmy na "wybór" pomiędzy kolejnymi rewelacjami i coraz bardziej zaplątanymi próbami narracji zespołu Macierewicza, a "wielkim nauczaniem", kompletnym bagatelizowaniem wątpliwości i zacietrzewieniem obozu związanego z mediami Agory. Tymczasem jest coś, co niezależnie od wiary w zamach, czy w raport komisji Millera, mogłoby i powinno stać się punktem wspólnym w dyskusji o Smoleńskiej. Mówił o tym dziś w radiowej Trójce Paweł Kowal.
W Polsce cały czas jest poczucie chaosu (...) Nasze państwo działa źle, aczkolwiek wtedy się mówiło, że "państwo się sprawdziło". Wtedy kiedy zaczyna się kryzys, kiedy trzeba działać w momencie większego napięcia, czy rozwiązać jakąś trudność, bardzo często nie dajemy rady. Po wejściu do Unii można było odnieść wrażenie, że już nie musimy się troszczyć o swoje państwo. Katastrofa smoleńska dała sygnały - "zadbajcie o swoje państwo sami, o swojego prezydenta, macie wolność i musicie z nią coś zrobić". To jest lekcja którą nie odrobiliśmy do dzisiaj.
I to jest kwestia kluczowa, być może nawet ważniejsza od tej, czy w Smoleńsku doszło do zamachu, czy nie. Katstrofa i to, co się stało po niej pokazuje, że nie sposób jest ufać naszemu państwu, że jest ono słabe, chwiejne i . A żadna ze stron nie przyczynia się do tego, żeby było inaczej.