Polska też musi w niej uczestniczyć, nie z powodu Syrii bynajmniej, ale Rosji. Każda nasza postawa wpłynie na relacje z Waszyngtonem i Moskwą, trzeba ją więc wyważyć, określić priorytety, by dając niewiele, zyskać jak najwięcej.
Przy całym okrucieństwie syryjskiej wojny domowej i śmierci 100 tysięcy osób, ani ona sama, ani jej przebieg nie mają dla Polski znaczenia. Gdyby hipotetyczna interwencja odbyła się pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych, nie powinniśmy w niej uczestniczyć.
Polska słusznie wycofała się z misji Narodów Zjednoczonych w Libanie i Syrii, bo nic nam one nie dawały, a narażały na koszty i absorbowały żołnierzy.
Sprawa zaczęła jednak wyglądać inaczej, od kiedy Syria stała się osią narastającego konfliktu amerykańsko-rosyjskiego.
1
Sprawa Magnickiego i zakaz wjazdu do Stanów Zjednoczonych dla osób zaangażowanych w jego zamordowanie oraz tuszowanie sprawy, potem – w ramach retorsji – zakaz adopcji rosyjskich dzieci przez amerykańskie rodziny, wreszcie azyl dla Snowdena, w konsekwencji odwołane spotkanie prezydentów Obamy i Putina przed szczytem G20 w Petersburgu: to sekwencja napięcia na linii Waszyngton – Moskwa, jakiej dawno nie widzieliśmy.