Rok 2013, szósty rok panowania Partii Miłości i nie mniej miłującej pokój opozycji, był być może najbardziej agresywnym i niecywilizowanym, jeśli chodzi o stosunki i debatę publiczną w mediach. Gdzie nie spojrzałeś, tam atakował jakiś Niesiołowski, Palikot, czy Pięta, swoim elokwencją porażali Lis i Karnowscy, spisek węszyli Hartmani i Macierewicze... no, długo można by tu wymieniać. Dlatego w moim podsumowaniu roku oszczędzę Wam tych wszystkich atrakcji. Bo poza agresją i chamstwem bywało też zabawnie i śmiesznie. I nie jest ważne nawet to, że śmiech ten najczęściej był śmiechem przez łzy. A zatem, aby było co czytać podczas Sylwestrowych kryzysów (kiedy skończy się alkohol, a płyta z przebojami zacznie grać po raz czwarty) lub już kryzysów noworocznych (w innym przypadku może być gorzej), przypomnijmy sobie te dobre momenty.
1. W styczniu, kiedy krajem wstrząsnęły zapowiedzi rozszerzenia działalności zakładu fotograficznego Jacka Rostowskiego (tj. zwiększenia liczby fotoradarów), zdawało się, że tylko jeden człowiek w Polsce pozostał zwolennikiem - ówczesny minister transportu Sławomir Nowak. Pewnego dnia, pogrążony w osamotnieniu i ciemności duszy Nowak, rozmyślając nad przyczynami swojego opuszczenia, nagle doznał olśnienia:
Wczoraj uświadomiłem sobie, że mam olbrzymią rzeszę tych, którzy mnie popierają w sprawie fotoradarów, tylko że ona jest na cmentarzach i nie jest w stanie zabrać głosu.
2. A skoro o Sławku i transporcie mowa, to ciekawą anegdotę na temat jego filozofii władzy przedstawił były platformerski baron Paweł Piskorski.
Usłyszałem zabawną historyjkę z ostatnich dni z kulis naszego rządu. Minister Sławomir Nowak przygotowywał spektakularny i bardzo rozbudowany program poprawy bezpieczeństwa na drogach. Zawiera on m.in. nowe, trudniejsze zasady egzaminów na prawo jazdy, które właśnie wchodzą w życie. Uznano, że to sprawa niepopularna i zastanawiano się jak złagodzić obraz tego posunięcia.