Od dawna słyszymy w mediach opowieści o mitycznym Lemingradzie (to nie miejsce, to stan umysłu): jak wiadomo, wszystko zaczęło się od pionierskiej monografii o zwyczajach lemingów Roberta Mazurka na łamach "Uważam Rze". Młodzi, wykształceni, z wielkich ośrodków. Światowi, pracujący w korpo, pijący "czianti" i zajadający się "gnoczczi", uprawiający "nordic walking", rezydujący w Miasteczku Wilanów.
To wszystko wydawało mi się zawsze tak egzotyczne i odległe od rzeczywistości, że przez długi czas byłem w tej sprawie agnostykiem i w istnienie form życia społecznego zbliżonego choćby do tego modelu mocno wątpiłem. A jednak - Lemingrad istnieje. Najnowsze wieści z tej krainy donosi bowiem warszawskie wydanie portalu gazeta.pl.
Na specjalne życzenie nowych mieszkańców Wilanowa radni zgodzili się, by swojską rzeżuchę w nazwie budowanej ulicy zastąpiła śródziemnomorska rukola.
- czytamy. Sprawa okazała się kontrowersyjna i wywołała dyskusję w radzie miasta, przy czym koronny argument w tej sprawie podniósł radny Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
- A dlaczego akurat nie Rzeżuchowa? - spytała radna Olga Johann z PiS, bo każdy chyba kojarzy z domu rzeżuchę wysiewaną wczesną wiosną na wilgotnej wacie i zielone źdźbła, które kiełkują w ciągu kilku dni.