Amerykański duchowny, emerytowany biskup Kościoła Episkopalnego Gene Robinson to właściwie chodzący znak czasów, w których żyjemy. Zdeklarowany homoseksualista, rozwiedziony ojciec dwójki dzieci, postępowy chrześcijanin, pierwszy homoseksualny anglikański biskup i pierwszy duchowny, który zawarł małżeństwo homoseksualne. Teraz z kolei Robinson przełamał kolejną kulturową barierę: został pierwszym gejowskim kapłanem rozwodnikiem wśród kleru. Na dodatek, o swoim rozwodzie poinformował na popularnym portalu internetowym, the Daily Beast. Bardzo emblematyczne - i typowe dla czasów relatywizmu - jest też uzasadnienie, jakie dał czytelnikom. Uzasadnienie, które nic nie uzasadnia i nic nie wyjaśnia, i które można podsumować pierwszymi jego słowami: "życie jest ciężkie".
Życie jest ciężkie. I idzie po prostu dalej, niezależnie od tego, czy jesteśmy na nie gotowi czy nie (...) W ostatnim czasie, ja i mój partner oraz mąż z 25-letnim stażem zdecydowaliśmy się rozwieść
- oznajmił Robinson, który próbuje - z umiarkowanym sukcesem - pogodzić ewangeliczną zasadę o nierozerwalności małżeństwa z nowoczesnym, że wszystko zależy od okoliczności.
Jak mówię zawsze narzeczonym podczas nauk przedmałżeńskich, "małżeństwo trwa wiecznie, a wasz związek przetrwa - nawet jeśli małżeństwo formalnie się skończy" (...) Wszyscy szczerze chcemy, kiedy składamy małżeńską przysięgę, aby dorównać do ideału "dopóki śmierć nas nie rozłączy". Ale nie wszyscy z nas przez to przejść rzeczywiście aż do śmierci.
Ale są też i dobre strony tego wydarzenia - jak na przykład dodatkowe punkty w walce o prawa homoseksualistów.